wtorek, 27 października 2015

Islandia- podsumowanie, rady praktyczne

               Tym, którzy przeczytali moją 3-częściową relację z pobytu na Islandii (część 1, część 2, część 3), gratuluję wytrwałości;) Wiem, że się rozpisałam, ale tyle we mnie emocji po tej podróży, że musiałam to przenieść na "papier". Wiele się naczytałam o Islandii przed wyjazdem: że jest zimna, że ciągle pada, że wieje, że nie ma słońca, że drogo, że jest masa turystów i że ogólnie chcesz do domu. My jednak niczego takiego nie doświadczyliśmy. Dla nas była to najwspanialsza podróż w dotychczasowym życiu. Islandia jest WSPANIAŁA! O ile ma się w sobie nieco pokory.

Poniżej dla zainteresowanych garść informacji praktycznych i ciekawostek n.t. Islandii, a jeszcze niżej porady, jak zorganizować wyjazd na własną rękę.

1) Wynajęcie auta w Islandii jest chyba jedyną rozsądną opcją. Ciepło, sucho, nie moknie się, wszędzie (jeśli ma się odpowiednie auto) się dojedzie. A że to kosztuje? Cóż, rowerem można, ale schodzi długo i nie każdemu może starczyć sił. Autostopem podobnie, nie zawsze się dojedzie bezpośrednio w wybrane miejsca, nie wiadomo też kiedy, ktoś się zatrzyma. Bywały odcinki, kiedy jechaliśmy ok. 250 km i minęliśmy 5 samochodów! Choć ze słyszenia wiem, że autostopowicze są chętnie zabierani. Poza tym nie wyobrażam sobie chodzenia przez choćby te nasze 10 dni z plecakiem o wadze 20kg (ale ja to ja). Owszem, w Reykjaviku działa wiele biur turystycznych, które organizują wycieczki do Złotego Kręgu i każdej innej atrakcji, ale to kosztuje. I to dużo. Są też oczywiście autobusy, które kursują między największymi miastami Islandii, ale tu akurat wada jest taka, że nie zawsze zatrzymują się w ciekawych miejscach.

Nazwa zobowiązuje;) Nasza Dacia Duster


2) O noclegach na Islandii nie mogę zbyt wiele powiedzieć, gdyż z nich nie korzystaliśmy. Spaliśmy w aucie odpowiednio wyposażeni w profesjonalne materace i śpiwory (lepiej niż w namiocie, co bywa mało przyjemne nawet latem). A to z powodu chęci bycia bardziej mobilnym i wysokich cen w hotelach. Ceny miejsca na łóżku w hostelu w pokoju wieloosobowym bez pościeli (własny śpiwór) zaczynają się od 50PLN . Ponoć można się targować o niewielkie kwoty. Podziękowaliśmy za takie luksusy. Tym bardziej że na campingach bywają sanitariaty (czasem płatne kilkanaście złotych za czynność, ale są i bezpłatne). Na parkingach przy niektórych atrakcjach również są toalety z umywalką i gniazdkiem, więc można skorzystać (nawet umyć i wysuszyć włosy, jak ja to uczyniłam;) ).

Nasze najlepsze M1 - kuchnia w porze śniadaniowej i sypialnia w jednym:)
3) Pogoda. Naprawdę potrafi tam płatać figle. Słyszeliśmy od wielu podróżników, że nawet latem potrafi padać całymi dniami bez ustanku i wiać niemiłosiernie. My, o dziwo!, nie doświadczyliśmy aż tak ekstremalnej pogody i to w październiku (gdzie generalnie warunki są już dużo gorsze), choć się na to szykowaliśmy (płaszczyki "foliaczki", sztormiaki i przede wszystkim kurtki o wskaźniku nieprzemakalności min. 10 000). Oczywiście padało, ale raczej rzadko i znośnie. Wiatru aż tak mocnego nie było.
Należy jednak pamiętać, iż pogoda na Islandii zmienia się jak w kalejdoskopie. Islandczycy mają powiedzenie: "Jak ci się nie podoba pogoda, poczekaj 5 minut". Niektórzy dodają: "Będzie gorsza". Któregoś dnia doświadczyliśmy tego. W jednej chwili chodziliśmy we względnym słonku (sucho, bezwietrznie), a następnie w ciągu pół godziny widzieliśmy wszystkie stany pogody: od deszczyku, przez ulewę padającą poziomo (legendarne są poziomo padające deszcze), po opady śniegu i znów słoneczne niebo.

4) Jeśli lecąc na Islandię, mówisz sobie: „E tam, nie potrzebuję czapki ani rękawiczek. Całą zimę w Polsce przechodziłam bez, to i tam sobie poradzę”, to mam dobrą radę. Weź ze sobą rękawiczki, czapkę i szalik nawet latem, a 120 zł, które wydasz na ten cel na miejscu (taniej nie dostaniesz takiego zestaw) wydaj na 2 porcje zupy z homara u Seabarona w Reykjaviku;)

5) Jadąc na Islandię można załadować całą walizkę zupkami w proszku ze strachu przed islandzką drożyzną, ale bez przesady. Owszem, wiele rzeczy jest bardzo drogich: drogo jest w większości hosteli/hoteli/pensjonatów, drogo jest w restauracjach, ale już w sklepach, zwłaszcza sieciowych, ceny są dość przystępne. Najtaniej jest w sklepach sieci Bonus z charakterystyczną uśmiechniętą świnią w logo. Bonusy są dostępne w każdym większym mieście – w tym miejscu warto napisać, że przez duże miasto na Islandii rozumiemy miejscowość zamieszkaną przez powyżej 2-3 tys. mieszkańców. A jak chce się oszczędzić, to w Bonusach mają nawet zupki chińskie kosztujące praktycznie tyle samo. Są oczywiście rzeczy dużo droższe, np. paczka 4 bułek to koszt ok. 10 PLN. Chleb tostowy kosztuje mniej, już ok. 5-6 PLN. Trzeba tu zaznaczyć, iż na Islandii w sprzedaży w marketach jest głównie pieczywo tostowe. Chleb w polskim rozumieniu ciężko dostać, choć w Samkaupie (inny sieciowy market, nieco droższy niż Bonus) można kupić coś zbliżonego. Zawsze jest to pieczywo pakowane w plastikowe torebki. Inny przykład: Pepsi 2l - ok. 9 PLN. Podobnie kosztują ciasteczka typu polskie Kruszynki. Generalnie ceny są w Bonusie ok. 1,5-2,5 raza wyższe niż w Polsce.

6) Jeśli w swoim planie na zwiedzanie Islandii przeznaczyliście jeden dzień na Reykjavik, to darujcie sobie. To nie jest aż tak ciekawe miasto – na zwiedzenie wszystkich najciekawszych atrakcji stolicy spokojnie wystarczy kilka godzin. Ale koniecznie wybierzcie się do lokalu Seabaron w porcie na zupę z homara!

7) Jechałam na Islandię z wielkim nastawieniem na kąpiele w naturalnych źródłach termalnych. Kilka razy się udało. Tu znajdziecie stronę internetową z zaznaczonymi owymi (głównymi) basenami termalnymi oraz tradycyjnymi pływalniami klik. Bardzo często źródła te są obudowane np. kamieniami, więc nie jest to po prostu dziura w ziemi. Choć i takie bywają. Często są przy nich prysznice, wówczas kąpiel w celach higienicznych przed wejściem do źródła jest konieczna. Wchodząc do wody pamiętajcie, by zdjąć srebrną biżuterię, gdyż siarka zawarta w wodzie wchodzi w reakcję ze srebrem powodując jego zabarwienie na ciemnozłoty kolor. Mi się to przytrafiło;) W internecie znalazłam na to sposób: wystarczy wówczas wsadzić biżuterię do miseczki wyłożonej folią aluminiową, dodać nieco soli i zalać coca-colą. Poczekać kilka minut, nie zważając na mało przyjemny zapach i gotowe. Moja się oczyściła i póki co jest OK:)


8) Nie spodziewajcie się lasów na Islandii. Drzewa jeśli już są (przede wszystkim w południowo-wschodniej części), to dużo mniejsze niż na kontynencie. Dominują karłowata wierzba i krzaczkowate brzózki. Islandzkie powiedzenie mówi "Jeśli zgubiłeś się w islandzkim lesie... po prostu wstań";)  Główne formacje roślinne wyspy to łąka i tundra. W interiorze występują żwirowe półpustynie.

Mini-las we wschodniej części wyspy
Typowe brzózko-podobne zarośla




Pole lawowe
9) Za to owiec mnóstwo! Jest ich kilkakrotnie więcej niż ludzi. Chodzą sobie samopas po łąkach i pastwiskach, teoretycznie odgrodzonych drutem od jezdni, ale w rzeczywistości często biegają po drogach. Uwaga na czarne owce nocą~na drodze, serio!
Piękny widok przedstawiają również niewielkie koniki islandzkie (tzw. islandy) występujące chyba w każdej możliwej maści. Islandzkie prawo zabrania importowania koni, a wywożone nie mogą wracać. Wszystko z powodu obaw przed chorobami. Islandy mają małą odporność na choroby z zewnątrz z racji swojej wielowiekowej separacji od kontynentu.

Taka sytuacja... ;) Widok z auta
Autobus przepuszczający owce na głównej drodze kraju;)

10) Czas na Islandii liczony jest 2 godziny do tyłu w stosunku do polskiego.


JAK ZORGANIZOWALIŚMY NASZĄ PODRÓŻ. 10 dni w październiku 2015

1) Bilety lotnicze linią WOWair Berlin-Reykjavik (jako poznaniacy mamy łatwy i tani dojazd do Berlina). Kupione jeszcze zanim linia Wizzair zaczęła latać z Gdańska do stolicy Islandii. Niedługo uruchomione zostanie kolejne połączenie z Warszawy tą linią.
Można też przepłynąć promem z postojem na Wyspach Owczych. Podróż trwa bodajże 3-4 dni. Plus taki, że można zabrać własne auto.

2) Auto. Wg nas absolutna konieczność, jeśli chce się zwiedzić całą Islandię. Zarezerwowaliśmy z dużym wyprzedzeniem Dacię Duster, dzięki czemu otrzymaliśmy zniżkę. Polecam wypożyczalnię BlueCarRental. Koszt wynajmu na 10 dni: ok. 2700 PLN z ubezpieczeniem. Dacia sprawdziła się idealnie. Dzięki napędowi 4x4 mogliśmy wjechać na drogi o tej porze roku niedostępne dla aut osobowych. Warto pomyśleć o ubezpieczeniu na wypadek uszkodzenia szyby lub lakieru o co na szutrowych drogach Islandii bardzo łatwo. Szczególnie jeśli zrobiło się 3500 km jak my;)
Paliwo nie jest drogie. 1 litr ropy czy benzyny kosztuje ok. 6 PLN. Stacje są chyba wyłącznie samoobsługowe (najpierw płacisz w automacie, potem tankujesz). Dlatego potrzebna jest karta kredytowa. Inaczej się nie da. Są rejony kraju, że jest ich jak na lekarstwo. Warto wówczas tankować przy każdej nadarzającej się okazji.


3) Nocleg. Spaliśmy w aucie. W Dacii tylna kanapa rozkłada się idealnie na płasko dając 170 cm powierzchni do spania. Wnętrze było na tyle szerokie, że mogliśmy ustawić nasze dwie duże walizki po bokach na wysokości tułowia (jak spaliśmy), co chroniło przed zimnem w nocy (taka izolacja;) ). Mój K. zatroszczył się wyśmienicie o nasz komfort spania. Wynalazł tzw. karimaty samopomujące. Materace dodatkowo dodmuchaliśmy, dzięki czemu było mięciutko. Śpiwory takie specjalne, profesjonalne, wytrzymujące ponoć do -22 st.C. Na szczęście nie było konieczności testowania ich w takiej temperaturze.

W śpiworkach ;)
4) Gotowanie. Ciepły posiłek raz dziennie to podstawa. Zaopatrzyliśmy się w czajnik elektryczny z wtyczką do zapalniczki samochodowej oraz w palnik nakręcany na tzw. kartusz, czyli na mini-butlę gazową. Dużo sprawniej gotowało się nam na gazie, więc czajnik był awaryjny. Kartuszy niestety nie można przewozić samolotem, musieliśmy je zatem kupić na miejscu. Są do kupienia w każdym większym markecie nie-spożywczym oraz na dużych stacjach benzynowych w cenie 30-60 PLN. Nam wystarczył jeden na cały pobyt przy gotowaniu rano i wieczorem. Kartusze można ponoć znaleźć w hostelach na półkach z rzeczami do zabrania (jak ktoś czegoś nie potrzebuje, to zostawia to w wyznaczonym miejscu, by inni mogli sobie to wziąć). Wylatując zauważyliśmy że na lotnisku w okienku do nadania bagażu niewymiarowego pani również miała kilka mini-butli odebranych pasażerom, którzy nie wiedzieli, że nie mogli ich zabrać. Pewnie można by się było nimi poczęstować, gdybyśmy wiedzieli wcześniej;)

... i polska musztarda z islandzkiego sklepu;)
5) Internet. GPS i internet się przydają, bardzo. Ustawiasz trasę i jedziesz. Wyszukujesz przydatne informacje n.t. atrakcji i już wiesz. Żeby nie korzystać z drogiego roamingu, można kupić kartę SIM do nabycia na większych stacjach benzynowych. Koszt:ok. 70 PLN za 1 G.

6) A co z ładowaniem telefonów, aparatu itp.? Przetwornica samochodowa! Włącza się ją do zapalniczki samochodowej, podłącza się wybrane urządzenie (przetwornice mogą mieć różne wejścia) i można ładować.

6) Co spakować. Kilka rzeczy nieoczywistych z pozoru. Bardzo przydatne okazały się ręczniki papierowe -wycieranie rąk, przecieranie szyb, jako obrus do posiłków;). Lina/linka -można np. rozwiesić mokre po kąpieli w źródle rzeczy;) A zatem i klamerki do bielizny, żeby nic nie spadło w czasie jazdy. Latarka -konieczna przy przy penetrowaniu jaskiń lub wieczorem jako "żyrandol";) Metalowy kubek/garnuszek do gotowania + kubki np. termiczne. Klapki -by przebiec do źródełka lub pod prysznic.

Zachęciłam kogoś? Jakieś pytania? Na wszystkie chętnie odpowiem :)

Islandię bardzo polecają


1 komentarz:

  1. Ech czyli widzę, że dopóki nie zrobię sobie karty kredytowej nie mam co myśleć o takiej wycieczce ;/

    OdpowiedzUsuń