Po
"Lesia" sięgnęłam pierwszy raz wiele lat temu całkiem
przypadkiem po przeczytaniu 2-3 innych książek Chmielewskiej.
Polubiłam jej styl - lekki, humorystyczny. "Lesia"
czytałam wówczas ze łzami w oczach, zaśmiewając się w głos.
Teraz, po latach, postanowiłam odświeżyć sobie tę lekturę.
Ostatnio wróciłam do Chmielewskiej ("Klin" i "Wszyscyjesteśmy podejrzani") na zakończenie zostawiając sobie
właśnie "Lesia".
Historia
w książce wydawałaby się na pozór normalna. Zwykłe życie
architektów w stolicy. Jednak ich pomysły i przygody są tak dziwne
i niedorzeczne, że aż ciekawe;) Tytułowy Lesio to ewenement na
skalę światową. Powinno się go chronić niczym dobro narodowe,
otoczyć opieką i kolejnym pokoleniom podawać wprost do rąk, żeby
każdy miał okazję do "spotkania" tego lekko ciapowatego,
wiecznie bujającego w obłokach mężczyzny. Lesio postanawia
zamordować personalną, która wiecznie go dręczy i ściga z księgą
spóźnień w ręku. Lesio uciemiężony boleśnie, żyje w wielkiej
depresji, a tak prozaiczne rozwiązanie jak nie spóźnianie się
zupełnie nie przychodzi mu do głowy. Pozostaje więc usunąć
problem w inny, bardziej brutalny i wysublimowany sposób... To tylko
jedna z przygód Lesia i jego współpracowników. A takich perełek
w powieści jest więcej. Na tę książkę składają się bowiem
trzy opowiadania.
Przy
"Lesiu" naprawdę można uśmiać się do łez. I choć za
pierwszym razem ubawiłam się dużo bardziej, to i przy kolejnej
lekturze tej powieści rechotałam radośnie. Gronkowce, napad na
pociąg, bomba budzikowa, garbata banda, kieł basa, to tylko
niektóre z gagów wywołujące salwy śmiechu. Chmielewska jak nikt
inny potrafi stworzyć tak absurdalne sytuacje i charakterystyczne
postacie, że czytelnik długo zastanawia się nad tym, czy to aby na
pewno fikcja literacka. Wszystko jest tak nieprawdopodobne, że aż
prawdziwe (a sprzyjają temu lata, w jakich rozgrywa się akcja,
gdzie papier toaletowy jest na wagę złota).
Bardzo
dobrym pomysłem było wstawienie kierownika pracowni, który jako
jedyny trzeźwo myślący osobnik zawsze musiał wejść, zobaczyć
czy usłyszeć dziwne zachowania swoich pracowników, przez co z
chwili na chwilę pogłębiała się jego chęć pójścia do
psychiatry.
-
Może trzeba zobaczyć co się dzieje? - spytał naczelny inżynier.
-
Za nic!!! - krzyknął kierownik pracowni ze zgrozą. - Ja w tym nie
będę brał udziału! Nic nie słyszę! Nic nie wiem! Ja chcę być
normalny jeszcze przez miesiąc!
Genialne,
lekkie pióro, które dostarcza zabawy na długi czas, do którego
trzeba jednak podchodzić z dystansem. Nie do każdego może
przemówić tego typu groteskowo-absurdalne poczucie humoru. Polecam.
Polecają
Znam tę książkę, czytałam ze trzy razy i za każdym wprost wyłam ze śmiechu.
OdpowiedzUsuń