niedziela, 14 czerwca 2015

"Wszyscy jesteśmy podejrzani" J. Chmielewska

             Po lekturze "Klina" Joanny Chmielewskiej postanowiłam iść za ciosem i przeczytać kolejną jej powieść. Potrzebowałam czytadła lekkiego, zabawnego, które szybko się czyta. A takie są właśnie książki Chmielewskiej, o czym się już nieraz w przeszłości przekonałam. Mój wybór padł na "Wszyscy jesteśmy podejrzani", drugie dzieło Chmielewskiej i pierwszy kryminał, zarazem. Jest denat. Jest i śledztwo. I jest cała zgraja potencjalnych sprawców zbrodni, którzy z poważnej zbrodni czynią nonszalancki galimatias. 

         Lata 60. ubiegłego wieku. Biuro projektowe/architektoniczne w Warszawie. W sali konferencyjnej owej pracowni leży we własnej osobie Tadeusz Stolarek, instalator sanitarny, na szyi zaciśnięty ma pasek od damskiego fartucha i zdecydowanie nie oddycha. Zupełnie jak to sobie wymyśliła główna bohaterka, Joanna, na potrzeby biurowej zabawy. Jego śmierć, bez wątpienia wywołana ręką osoby trzeciej, wprawia całą pracownię architektoniczną w szok i zdumienie zbieżnością zaistniałych faktów i tego, co bohaterka sobie wyobraziła. Być może wprawiła i w przerażenie, ale bynajmniej nie w żal, gdyż jak się okazuje, każdy z kolegów zza biurka posiadał z nieboszczykiem zatargi, skrycie ukrywane i kompromitujące. Tadeuszowi, po prawdzie, kara się należała, co nie zmienia faktu, że morderca wykryty zostać musi. I tu zaczyna się ambaras, bo podejrzani tworzą zbiorowość barwną, niesubordynowaną i twórczą, co prowadzącym dochodzenie wyjątkowo utrudnia dojście do prawdy.
     Fabuła jak widać niecodzienna, trochę absurdalna, groteskowa, dlatego bardzo nęcąca. Krąg podejrzanych mamy ograniczony do dwudziestu czterech osób, z których każda może być zabójcą. Swoje śledztwo prowadzą władze, jednak jak to zwykle bywa na własną rękę działa również Joanna – główna bohaterka i oczywiście autorka cudownego pomysłu z zabiciem Tadeusza, niedoszła pisarka. Podczas poszukiwań winnego na jaw wychodzą coraz to ciekawsze wiadomości na temat nieboszczyka. Okazuje się, że praktycznie całe biuro miało motyw, by go zabić…
      „Wszyscy jesteśmy podejrzani” to klasyka– jeden trup, wiele powodów do zabójstwa i dedukcyjne odkrywanie sprawcy, ubarwiona tym, co u Joanny Chmielewskiej okaże się najlepsze i charakterystyczne, czyli solidną dawką humoru sytuacyjnego i błyskotliwymi gagami słownymi. Nie jest to powieść detektywistyczna w stylu Aghaty Christie, ale i tak wątek kryminalny nęci. Nie jest to mrożącay krew w żyłach kryminał, lecz raczej powieść działająca jako niezawodny rozweselacz. Czasem nawet nie zwracałam uwagi na to, jak toczy się śledztwo, interesowały mnie za to perypetie bohaterów i cudowny klimat PRLu opisany z przymrużeniem oka. Podsumowując – ciekawa lektura na jeden wieczór. Najlepiej ten gorszy, gdy wszystko nas denerwuje.

„- No dobrze, wobec tego teraz myślmy rozsądnie...
- Potrafimy? - spytała Alicja z powątpiewaniem.
- Będziemy się starać. Zastanówmy się od początku. Dlaczego Tadeusz wyszedł przed śmiercią z pokoju i poszedł do sali konferencyjnej?
- Bo po śmierci już by mu się to nie udało...
- Ja do ciebie mówię poważnie!
- Widocznie chciał zginąć w spokoju, a nie w tym hałasie, który oni tam robią.”


Czy polecam? Tak. Lektura szybka, łatwa i przyjemna.

Polecają 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz