sobota, 21 lipca 2018

"Blask fantastyczny" Terry Pratchett

               Lubię czytać klasykę, powieści traktujące o obyczajowości społeczeństw, ich historii. Często są to dzieła skomplikowane, dające do myślenia. Jednak istnieją również książki, po które sięgam jako po „przerywniki” pomiędzy bardziej ambitnymi pozycjami, które mają jeden cel – mają mnie odprężyć. Szukam wtedy lektury lekkiej, acz ciekawej i – co najważniejsze – zabawnej. Jakiś czas temu za namową Mojego K. odkryłam, że do tego opisu idealnie pasuje seria „Świat Dysku” Pratchett'a.
                   Blask Fantastyczny" jest kontynuacją „Koloru magii”, w którym poznałam tchórzliwego i niezbyt rozgarniętego na pierwszy rzut maga Rincewinda, Dwukwiata - zafascynowanego nowościami pierwszego na świecie turystę, o którym Rincewind myślał: „Dwukwiat nie tylko patrzy na świat przez różowe okulary… postrzega go też różowym mózgiem i słyszy różowymi uszami” oraz należący do Dwukwiata podróżny Bagaż vel Kufer, który przejawia więcej różnorakich cech, niż można by się spodziewać po czymś wykonanym z drewna. Ich przygody w „Kolorze magii” zakończyły się niezbyt dobrze. Bohaterowie wylatują poza krawędź świata prosto w przepastny kosmos. Nie zdążą się jednak dobrze rozejrzeć po nowej, zgubnej rzeczywistości, gdyż za sprawą magii zostają ponownie wciągnięci na dysk. Bynajmniej nie oznacza to, że są bezpieczniejsi. Zaczęłam utwierdzać się w przekonaniu, że na całej płaskiej planecie nie ma jednego bezpiecznego miejsca… Zwłaszcza, że nadciąga nowe zagrożenie. Jeśli nie da się namówić wielkiego żółwia A’Tuina (który na swym grzbiecie dźwiga dysk świata płynąc przez bezmiar wszechświata) do zmiany kierunku - a jest bardziej niż pewnym, że się nie da - magiczny świat ulegnie zagładzie.
Niech problematykę powieści streści niniejszy dialog:
"- To gwiazda, przyjacielu. Nie zauważyliście jej na niebie?
- Trudno nie zauważyć.
- Podobno zderzy się z nami w Noc Strzeżenia Wiedźm. Morza się zagotują, krainy Dysku pękną, królowie runą w proch, a miasta będą niczym jeziora szkła. Uciekam w góry.
- Czy to pomoże? - powątpiewał Rincewind.
- Nie, ale stamtąd będzie lepszy widok."

              W między czasie na Niewidocznym Uniwersytecie, Alma Mater Rincewinda, magiczna księga Octavo przejawia niezwykłą aktywność. Zawarte w niej zaklęcia niepokoją się. Niepokoi się też zaklęcie w głowie Rincewinda. Przypomnijmy, że mag jako uczeń zakradł się do Octavo, z którego uwolniło się jedno zaklęcie i zamieszkało w głowie Rincewinda. I teraz, by uratować świat przed zagładą ze strony gwiazdy, wszystkie zaklęcia muszą zostać wypowiedziane, w tym to zawarte w umyśle czarodzieja ("Rincewind westchnął i zajrzał w głąb swego umysłu. Zaklęcie odpowiedziało spojrzeniem"). Jak się pewnie domyślacie, ani mag nie wie zbytnio o tym, ani go to obchodzi. Choć wie o istnieniu zaklęcia, to jednak jego samozachowawczy charakter stara się wyeliminować z myśli to, co mogłoby mu zagrażać.
- Co robimy? – zapytał Dwukwiat.
- Wpadamy w panikę? – zaproponował z nadzieją Rincewind.” 
Sprawa się jeszcze bardziej gmatwa, gdyż podstępny mag Trymon chce przejąć władzę na Niewidocznym Uniwersytecie. By tego dokonać, musi zdobyć zawarte w magicznej księdze zaklęcia, w tym to z głowy Rincewinda. W tym celu wysyła za tchórzliwym magiem  najemników…
"Nikt nie wiedział, co nastąpi, gdy jedno z Wielkich Ośmiu Zaklęć wypowie się samo z siebie. Wyrażano jednak zgodnie opinię, że najlepszym miejscem dla obserwacji efektów byłby sąsiedni wszechświat."
                Rincewind wraz z Dwukwiatem i Bagażem ponownie będą musieli zadbać o swoją skórę. Czeka ich daleka droga. Dla czytelnika jednak to gratka, gdyż znów można przeżyć wraz z bohaterami wiele przygód. Pojawi się na ich drodze Cohen Barbarzyńca, emerytowany siłacz i bohater wielu legend oraz znawca – nie z własnego wyboru – wszelakich zup (parodia Conana Barbarzyńcy). Znajdą się też Druidzi, z których Pratchett zrobił swoistych informatyków, którzy wszelkie głazy czy menhiry programują, by uzyskać informacje o np. pogodzie. U Pratchett'a podoba mi się to, że potrafi mieszać współczesne wynalazki i problemy z tym, co już dawno przeszło do historii. W ten sposób choć świat wykreowany przez pisarza jest światem wypełnionym czarodziejami, skrzatami, trolami, to czytelnik może się w nim odnaleźć i odnieść do spraw takich jak np. fanatyzm, pragnienie władzy, jak również do rzeczy dużo bardziej pozytywnych i ważnych jak przyjaźń czy miłość.
 
              Jest to powieść fantasy w bardzo krzywym zwierciadle – karykaturalne spojrzenie na ten gatunek bardzo mnie przyciąga, gdyż fanką typowego fantasy nie jestem. Autor kpi z wielkich czynów, z magii, a nawet z zasad fizyki i zdrowego rozsądku. Jednocześnie to prześmiewcze przedstawienie nie czyni, w moim odczuciu, parodii z serii „Świata Dysku” – tworzy raczej nieszablonową opowieść. Jest  ona pełna humoru i anegdot, poprowadzona została w gawędziarskim stylu. Niezwykle malowniczy sposób pisania sprawia, że oczami wyobraźni widzimy miny i reakcje bohaterów oraz oktarynowe stróżki magii. Jeśli ktoś chce zobaczyć (dosłownie zobaczyć) gadające drzewa albo to, jak Śmierć razem z Zarazą, Głodem i Wojną uczą się gry karcianej, polecam tę lekturę. Może być ona fantastycznym lekarstwem na nudę albo zły nastrój. Lekarze powinni zalecać Pratchett’a jako środek na depresję - jakby źle nie było, Rincewind ma zawsze gorzej!

"Najważniejsze we wspomnieniach jest to, żeby mieć się gdzie zatrzymać i tam je wspominać."

Lekturę polecają

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz