„Blask Fantastyczny" jest
kontynuacją „Koloru magii”, w którym poznałam tchórzliwego i niezbyt
rozgarniętego na pierwszy rzut maga Rincewinda, Dwukwiata - zafascynowanego
nowościami pierwszego na świecie turystę, o którym Rincewind myślał: „Dwukwiat
nie tylko patrzy na świat przez różowe okulary… postrzega go też różowym
mózgiem i słyszy różowymi uszami” oraz należący do Dwukwiata podróżny Bagaż vel Kufer, który
przejawia więcej różnorakich cech, niż można by się spodziewać po czymś
wykonanym z drewna. Ich przygody w „Kolorze magii” zakończyły się niezbyt
dobrze. Bohaterowie wylatują poza krawędź świata prosto w przepastny kosmos. Nie
zdążą się jednak dobrze rozejrzeć po nowej, zgubnej rzeczywistości, gdyż za
sprawą magii zostają ponownie wciągnięci na dysk. Bynajmniej nie oznacza to, że
są bezpieczniejsi. Zaczęłam utwierdzać się w przekonaniu, że na całej płaskiej
planecie nie ma jednego bezpiecznego miejsca… Zwłaszcza, że nadciąga nowe
zagrożenie. Jeśli nie da się namówić wielkiego żółwia A’Tuina (który na swym
grzbiecie dźwiga dysk świata płynąc przez bezmiar wszechświata) do zmiany
kierunku - a jest bardziej niż pewnym, że się nie da - magiczny świat ulegnie
zagładzie.
Niech problematykę powieści
streści niniejszy dialog:
"- To gwiazda, przyjacielu. Nie zauważyliście jej na
niebie?
- Trudno nie zauważyć.
- Podobno zderzy się z nami w Noc Strzeżenia Wiedźm. Morza się zagotują, krainy Dysku pękną, królowie runą w proch, a miasta będą niczym jeziora szkła. Uciekam w góry.
- Czy to pomoże? - powątpiewał Rincewind.
- Nie, ale stamtąd będzie lepszy widok."
- Trudno nie zauważyć.
- Podobno zderzy się z nami w Noc Strzeżenia Wiedźm. Morza się zagotują, krainy Dysku pękną, królowie runą w proch, a miasta będą niczym jeziora szkła. Uciekam w góry.
- Czy to pomoże? - powątpiewał Rincewind.
- Nie, ale stamtąd będzie lepszy widok."
W między czasie na Niewidocznym Uniwersytecie, Alma Mater Rincewinda, magiczna
księga Octavo przejawia niezwykłą aktywność. Zawarte w niej zaklęcia niepokoją
się. Niepokoi się też zaklęcie w głowie Rincewinda. Przypomnijmy, że mag jako
uczeń zakradł się do Octavo, z którego uwolniło się jedno zaklęcie i zamieszkało
w głowie Rincewinda. I teraz, by uratować świat przed zagładą ze strony gwiazdy,
wszystkie zaklęcia muszą zostać wypowiedziane, w tym to zawarte w umyśle
czarodzieja ("Rincewind westchnął i zajrzał w głąb swego umysłu. Zaklęcie odpowiedziało spojrzeniem"). Jak się pewnie domyślacie, ani mag nie wie zbytnio o tym, ani go
to obchodzi. Choć wie o istnieniu zaklęcia, to jednak jego samozachowawczy
charakter stara się wyeliminować z myśli to, co mogłoby mu zagrażać.
„- Co robimy? – zapytał Dwukwiat.
- Wpadamy w panikę? – zaproponował z nadzieją Rincewind.”
Sprawa się jeszcze bardziej gmatwa, gdyż podstępny mag Trymon chce przejąć
władzę na Niewidocznym Uniwersytecie. By tego dokonać, musi zdobyć zawarte w
magicznej księdze zaklęcia, w tym to z głowy Rincewinda. W tym celu wysyła za tchórzliwym
magiem najemników…
"Nikt nie wiedział, co nastąpi, gdy jedno z Wielkich Ośmiu Zaklęć wypowie się samo z siebie. Wyrażano jednak zgodnie opinię, że najlepszym miejscem dla obserwacji efektów byłby sąsiedni wszechświat."
Rincewind wraz z Dwukwiatem i Bagażem ponownie będą musieli zadbać o swoją skórę. Czeka ich daleka droga. Dla czytelnika jednak to gratka, gdyż znów można przeżyć wraz z bohaterami wiele przygód. Pojawi się na ich drodze Cohen Barbarzyńca, emerytowany siłacz i bohater wielu legend oraz znawca – nie z własnego wyboru – wszelakich zup (parodia Conana Barbarzyńcy). Znajdą się też Druidzi, z których Pratchett zrobił swoistych informatyków, którzy wszelkie głazy czy menhiry programują, by uzyskać informacje o np. pogodzie. U Pratchett'a podoba mi się to, że potrafi mieszać współczesne wynalazki i problemy z tym, co już dawno przeszło do historii. W ten sposób choć świat wykreowany przez pisarza jest światem wypełnionym czarodziejami, skrzatami, trolami, to czytelnik może się w nim odnaleźć i odnieść do spraw takich jak np. fanatyzm, pragnienie władzy, jak również do rzeczy dużo bardziej pozytywnych i ważnych jak przyjaźń czy miłość.
Rincewind wraz z Dwukwiatem i Bagażem ponownie będą musieli zadbać o swoją skórę. Czeka ich daleka droga. Dla czytelnika jednak to gratka, gdyż znów można przeżyć wraz z bohaterami wiele przygód. Pojawi się na ich drodze Cohen Barbarzyńca, emerytowany siłacz i bohater wielu legend oraz znawca – nie z własnego wyboru – wszelakich zup (parodia Conana Barbarzyńcy). Znajdą się też Druidzi, z których Pratchett zrobił swoistych informatyków, którzy wszelkie głazy czy menhiry programują, by uzyskać informacje o np. pogodzie. U Pratchett'a podoba mi się to, że potrafi mieszać współczesne wynalazki i problemy z tym, co już dawno przeszło do historii. W ten sposób choć świat wykreowany przez pisarza jest światem wypełnionym czarodziejami, skrzatami, trolami, to czytelnik może się w nim odnaleźć i odnieść do spraw takich jak np. fanatyzm, pragnienie władzy, jak również do rzeczy dużo bardziej pozytywnych i ważnych jak przyjaźń czy miłość.
Jest to powieść fantasy w
bardzo krzywym zwierciadle – karykaturalne spojrzenie na ten gatunek bardzo
mnie przyciąga, gdyż fanką typowego fantasy nie jestem. Autor kpi z wielkich
czynów, z magii, a nawet z zasad fizyki i zdrowego rozsądku. Jednocześnie to
prześmiewcze przedstawienie nie czyni, w moim odczuciu, parodii z serii „Świata
Dysku” – tworzy raczej nieszablonową opowieść. Jest ona pełna humoru i anegdot, poprowadzona została w
gawędziarskim stylu. Niezwykle malowniczy sposób pisania sprawia, że oczami
wyobraźni widzimy miny i reakcje bohaterów oraz oktarynowe stróżki
magii. Jeśli ktoś chce zobaczyć (dosłownie zobaczyć) gadające drzewa albo to,
jak Śmierć razem z Zarazą, Głodem i Wojną uczą się gry karcianej, polecam tę lekturę.
Może być ona fantastycznym lekarstwem na nudę albo zły nastrój. Lekarze powinni
zalecać Pratchett’a jako środek na depresję - jakby źle nie było, Rincewind ma
zawsze gorzej!
"Najważniejsze we wspomnieniach jest to, żeby mieć się gdzie zatrzymać i tam je wspominać."
Lekturę polecają
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz