piątek, 3 listopada 2017

Wenecja - wymarzona podróż, także kulinarna

          O Wenecji marzyłam od dawna. W końcu, dość spontanicznie, kupiliśmy bilety i... marzenie spełniłam! :) I jestem wniebowzięta! Mam nadzieję, że zdjęcia choć po części oddadzą jej urok. Wybaczcie ich ilość, ale przeczytałam gdzieś, że w Wenecji nie można zrobić złego zdjęcia. To prawda:)

 

             Na zwiedzanie mieliśmy 3 dni. Uważam, że tyle czasu starczy na niespieszne zapoznanie się spacerem z tym cudownym miastem. Oczywiście bez zwiedzania wszystkich muzeów i pałaców oraz pobliskich wysepek jak Murano czy Burano. Ja pozwoliłam sobie jedynie na jedno muzeum XVIII-wiecznych wnętrz pałacowych w Ca' Rezzonico. Myślałam o Pałacu Dożów, ale kolejka była za długa, by tracić czas na czekanie. Podobnie było z Bazyliką św. Marka. Ale nic nie szkodzi, może następnym razem ;)
          Czas w Wenecji spędziliśmy na spacerowaniu wzdłuż kanałów, wąziutkimi uliczkami, wśród starych, zabytkowych kamienic. Bez pośpiechu, bez planu, po prostu się szwendaliśmy. I chłonęliśmy niesamowitą atmosferę tego miasta. A jest co chłonąć. Każda kamienica jest (albo wydaje się być) zabytkowa - gotycka, renesansowa, barokowa. Pałace zachwycają fasadami. Kanały zaskakują widokami. Brak aut jest wspaniały! Brak hałasu, ruchu ulicznego, spalin! W powietrzu czuć nawet z kilkunastu metrów zapach kwiatów z kwiaciarni lub prania rozwieszonego nad głowami pomiędzy kamienicami. Widok takiego miasta - historycznego, bez nowoczesnej zabudowy, bez samochodów, bez znaków drogowych i banerów reklamowych powoduje, że człowiek momentalnie przenosi się w czasie:)

Jako, że nasze mieszkanie mieliśmy zarezerwowane w dzielnicy Cannaregio, pierwszy dzień poświęciliśmy na zwiedzenie tej właśnie części miasta, a zatem przede wszystkim żydowskiego getta, w pobliżu którego mieszkaliśmy. To tu przeszliśmy się pierwszym mostem nad kanałem i pierwszym fondamenta, czyli szeroką ulicą wzdłuż kanału. Byłam zachwycona tym bardziej, że w tej części miasta nie ma mrowia turystów, przez tłum których trzeba się przebijać, jak np. w okolicy San Marco. Dzień był piękny, słoneczny, miałam wokół siebie zabytkową Wenecję i zero tłumu turystów, którego się obawiałam.
              Mimo swej nazwy Campo del Ghetto Nuovo (plac Nowego Getta) rozciąga się w obrębie najstarszego getta na świecie, założonego w 1516 r. Plac o nieregularnym kształcie otoczony jest fosą, a tablice na kilku budynkach upamiętniają tutejszych Żydów wywiezionych do obozów zagłady. Jest to cicha i nierzucająca się w oczy okolica. Patrząc na dość zaniedbane fasady wysokich kamienic czynszowych trudno uwierzyć, że do XVII w. żyła tu jedna z największych społeczności żydowskich w Europie. W XV i XVI w. tolerowano żydowskich lekarzy, kupców czy handlarzy płótnem, niechęć natomiast budzili ci, którzy prowadzili lombardy lub zajmowali się pożyczaniem pieniędzy na procent (lichwą). Na Campo del Ghetto Nuovo znajduje się jeden z najstarszych żydowskich banków - Banco Rosso powstały w XV w. Niezadowolenie chrześcijańskich obywateli miasta z powodu zadłużenia w żydowskich bankach doprowadziło do uchwalenia w 1423 r. dekretu zakazującego Żydom  posiadania nieruchomości, musieli nosić wyróżniające ich naszywki na ubraniach oraz specjalne nakrycia głowy. W 1516 r. Żydów zebrano razem i nakazano im zamieszkać w niezdrowej części miasta strzeżonej dodatkowo przez żołnierzy, którzy pilnowali godzinny policyjnej obejmującej Żydów. Było to niedaleko odlewni armat - po włosku getto, stąd wzięła się rozpowszechniona dziś nazwa zamkniętej żydowskiej dzielnicy. W gettcie panowało przeludnienie, było wilgotno i ciemno, gdyż domy wnoszono tak wysokie, na ile pozwalała na to wytrzymałość fundamentów, zwykle 3-4 kondygnacje, ale ponieważ stropy budowano bardzo nisko, mieściło się tam aż siedem pięter! Po Ghetto Nuovo wybudowano jeszcze dwa getta: Ghetto Vecchio (Stare Getto) w 1541 r. i Ghetto Nuovissimo (Getto Najnowsze) w 1631 r.
Tak, proszę Państwa, i to wszystko w oświeconych czasach renesansu! Coś to Wam przypomina? Bo mi aż za bardzo czasy holokaustu :( Historia lubi się powtarzać...

Ghetto Nuovo


Studnia na placyku przed synagogą.
W Wenecji na każdym placu i placyku jest studnia, z której już setki lat temu pobierano wodę. Jako że Wenecja położona jest na morskiej lagunie, założyciele miasta wymyślili, by teren pod miastem wyłożyć gliną i piaskiem, która nie przepuszcza wody morskiej jednocześnie zatrzymując słodką wodę, której źródłem był deszcz. W płytach chodnikowych są specjalne dziury, przez które deszczówka spływa pomiędzy glinę a chodniki, gdzie jest filtrowana przez piasek. Taką wodę pobierano ze studni.

          Poza gettem dzielnica Cannaregio ma niewiele, pod względem ilości atrakcji turystycznych, do zaoferowania nie licząc uroczych i przede wszystkim spokojnych uliczek, po których przyjemnie się spaceruje.



          Drugi dzień chcieliśmy zacząć od wycieczki tramwajem wodnym, vaporetto. Czekało nas jednak nieprzyjemne zaskoczenie w postaci strajku tramwajarzy, o czym dowiedzieliśmy się dopiero na przystanku. Polecam jednak przepłynąć się vaporetto nr 1 od Piazzale Roma do Placu św. Marka lub jeden przystanek dalej - Arsenale (albo w odwrotną stronę). Tramwaj przepływa cały Canal Grande w wolnym tempie, ma się zatem czas na podziwianie pałaców ulokowanych nad kanałem. O ile zajmie się miejsce przy burcie, gdyż tłum na pokładzie może skutecznie przesłonić widoki.
            Niezrażeni ruszyliśmy pieszo przez dzielnicę San Polo do Placu św. Marka. Po drodze zatrzymaliśmy się m.in. przy Moście Rialto oraz pobliskim Fondaco dei Tedeschi, dawnym magazynie kupców niemieckich. Obecnie znajduje się tu ekskluzywna galeria handlowa, a na jej dachu - taras widokowy z przepięknym widokiem na Canal Grande i Wenecję. A do tego taras jest bezpłatny:) Strażnik pilnuje ilości wpuszczanych jednorazowo osób, dzięki czemu nie ma tam tłoku i można swobodnie podziwiać panoramę i robić zdjęcia.

Most Rialto
Widok z Fondaco dei Tedeschi

            Niestety nie można powiedzieć tego o Placu św. Marka z Bazyliką św. Marka i Pałacem Dożów. Im bardziej się do niego zbliżaliśmy, tym większy tłok panował w wąskich uliczkach. Sam plac był również mocno oblężony. A wydawałoby się, że jest już po sezonie. Cóż, w Wenecji chyba nie ma czegoś takiego jak brak sezonu;) Nie lubię tłumów, a Mój K. jeszcze bardziej, więc po rozejrzeniu się po "najświetniejszej sali balowej Europy", jak nazwał to miejsce Napoleon, udaliśmy się nabrzeżem Riva degli Schiavoni w stronę dzielnicy Castello. Jest to chyba jeszcze bardziej zatłoczone miejsce niż Plac św. Marka. Ale to idąc tędy trafimy na Most Westchnień i zrobimy najbardziej "kultowe" i rozpoznawalne zdjęcie Wenecji - widoku gondol na tle kościoła San Giorgio Maggiore z campanilą, czyli wieżą-dzwonnicą.

U góry: bazylika św. Marka
U dołu: Plac św. Marka

Pałac Dożów

Biblioteka Marciana i dzwonnica Campanila

Widoku gondoli na tle kościoła San Giorgio Maggiore

Most Westchnień

         Nieco żałuję, że nie udało się nam wejść do bazyliki, wnętrze ponoć olśniewa. Wolałam jednak nie tracić czasu w kolejce i tłumie. Polecam za to pospacerować po okolicy, głównie po dzielnicy San Marco, w której jest tłoczno, ale mieści się tu chyba najwięcej zabytków. Mnie najbardziej urzekł widok z Ponte dell'Academia. A jako fascynatka pałaców zwiedziłam także pałac Ca' Rezzonico, jeden z niewielu nad Canal Grande otwartym dla zwiedzających. Urządzono tu Muzeum XVIII-wiecznej Wenecji. We wnętrzach można podziwiać freski Tiepola, obrazy malarskich mistrzów, lśniące żyrandole ze sławnego, weneckiego szkła oraz rozmaite przedmioty i meble z epoki. Rozczarowujący okazał się natomiast dom Marco Polo. Tyle tu pięknych kamienic i pałaców, a dom tego podróżnika przypominał brzydką sześcienną kostkę rodem z PRL-u bez jakichkolwiek zdobień. Okna i drzwi wymieniono na takie, które nie pasują stylem do otoczenia. Szkoda. Ciekawe, czy taki rzeczywiście był od początku, czy tak go odrestaurowano?

Widok z Mostu Academia

Wnętrze pałacu Ca' Rrzzonico
U góry po prawej: do XIV w. po wąziutkich ulicach Wenecji można było jeździć konno. Później zamożni mieszczanie pływali krytymi gondolami (u góry po lewo)










            Obchód dzielnicy skończyliśmy późnym popołudniem pod barokową bazyliką La Salute, niezwykłą pod względem rozplanowania (ośmiokątna) i ilości detali architektonicznych na zewnątrz. Znajduje się u wejścia do basenu św. Marka i miała olśniewać przybywających do Wenecji gości świadcząc o bogactwie miasta. Nieopodal znajduje się przystanek vaporetto. Wsiedliśmy tu w tramwaj wodny nr 1 i zrealizowaliśmy wcześniej zaplanowaną wycieczkę po Canale Grande (na szczęście strajk już się skończył). Niestety ludzi na pokładzie było tyle, że przytuleni do lewej burty mogliśmy oglądać fronty przepięknych pałaców tylko po jednej stronie kanału.

Okolice kościoła La Salute i sam kościół

Pałace widziane z Canale Grande



            Wieczorem po kolacji w restauracji w okolicach Mostu Rialto urządziliśmy sobie dodatkowy nocny spacer po Wenecji.
    



          Nachodziliśmy się w ciągu tych dwóch dni. A został jeszcze trzeci. Ostatni dzień spożytkowaliśmy na baaardzo nieśpiesznym szwendaniu się po mieście oraz smakowaniu weneckiej kuchni. Udało nam się przepłynąć gondolą. No, może nie taką romantyczną gondolą jak z pocztówkowych zdjęć, ale traghetto, czyli wieloosobową gondolą przewożącą pasażerów z jednego brzegu Canal Grande na drugi (cena biletu 2 EUR). Takich "mobilnych mostów" na tym kanale jest sześć. My skorzystaliśmy z traghetto przy targu koło mostu Rialto, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć tamtejszy sławetny targ rybny. Wycieczka "romantyczną" gondolą niestety nie jest na naszą kieszeń - 80 EUR za 30 min. za całą gondolę. O zachodzie słońca ta cena wzrasta do bodajże 120 EUR za 30 min. Mimo to, gondolierzy mieli wielu klientów.

Traghetto


 Pan gondolier ze zdjęcia w dolnym rogu w okularkach a'la "Top gun", fajką niechlujnie zwisającą z ust i kilkoma tatuażami w tym w okolicy oczu w niczym nie przypominał romantycznie wyglądającego starszego pana w słomianym kapeluszu ;)

Wenecka kuchnia i włoski savoi vivre w lokalach
         Wenecja ma do zaoferowania wiele rewelacyjnych lokali, w których można pysznie zjeść. Wenecką specjalnością są cicchetti, czyli takie lokalne tapas - małe kanapeczki, krokieciki itp. na 1-2 kęsy (cena 2-4 EUR/szt.) idealne do przegryzania w czasie przerwy w zwiedzaniu. Byłam wręcz zadziwiona ich różnorodnością i jakością. Niekiedy można (a nawet warto) zamówić je na wynos i wraz ze szklaneczką wina albo spritza skonsumować siedząc na chodniku nad kanałem:)  A propos, najpopularniejszym napitkiem jest Aperol Spritz (3-4 EUR) - drink z Aperolu i proseco (Aperol - alkohol na bazie wyciągu z gorzkich pomarańczy). Oczywiście wszędzie można zamówić pasty, czyli makarony oraz fritto misto - mieszankę smażonych owoców morza.
         W Wenecji (jak i chyba w całych Włoszech) należy pamiętać, iż do rachunku poza napiwkiem doliczane jest tzw. coperto, czyli należność w wysokości 2-3 EURO/os. (ale bywa i więcej) za nakrycie. Tak, za sam fakt zasiądnięcia do stołu się płaci. Na placu św. Marka nawet za możliwość słuchania muzyków grających na żywo w restauracji doliczana jest opłata 6 EUR/os. Czy się słucha czy nie, trzeba zapłacić. Ponadto, w restauracjach na tymże placu i w okolicy może się zdarzyć, że jeśli usiądziemy przy stoliku, by tylko coś wypić, możemy zostać poproszeni o zwolnienie stolika i podejście do lady lub w inne miejsce. Miejsca siedzące przy stolikach są tylko dla gości zamawiających coś do jedzenia, a zatem zostawiających większy rachunek;)

Cicchetti

Aperol Spritz

Jakie lokale mogę zatem polecić?
  • Kawiarnia Torrefazione Cannaregio , dzielnica Cannaregio
    Wg Tripadvaisora: nr 2 w "Kawy i Herbaty" w Wenecji oraz nr 3 wśród 1365 miejsc w "Gdzie warto zjeść" w Wenecji (październik 2017). Wg opinii z Google: 4,7/5 na podstawie 290 opinii.
    Małe ale klimatyczne miejsce na szybką kawę, którą pije się przy ladzie. Nie ma stolików. Tak robią wenecjanie. Do wypicia espresso nie potrzeba zasiadać do stolika. Tłoczno o każdej porze dnia. Duży wybór kaw i ziaren sprowadzanych z wielu zakątków świata.
  • Kawiarnia Caffe dei Frari, dzielnica San Polo
    Wg Tripadvaisora: nr 255 wśród 1251 miejsc w "Restauracje". Wg opinii Google: 4,6/5 z 40 opinii.
    Bardzo fajna, klimatyczna kawiarnia w klasycznym retro-stylu. Wybór ciachetti, win i mój ulubiony Aperol Spritz w eleganckim kieliszku.
  • Wine bar/trattoria Vino Vero, dzielnica Cannaregio
    Wg Tripadvaisora: nr 96 wśród 1251 miejsc w "Restauracje". Wg opinii Google: 4,5/5 z 235 opinii.
    Mały wine bar z kilkoma stolikami na chodniku nad kanałem. Specjalizuje się w winach. Spory wybór cicchetti w postaci kanapeczek z różnorakimi dodatkami. 
  • Trattoria/osteria Birreria Zanon, dzielnica Cannaregio
    Wg Tripadvaisora: nr 10 wśród 1251 miejsc w "Restauracje". Wg opinii Google: 4,5/5 z 68 opinii.
    Kolejna rewelacyjna trattoria mad kanałem serwująca szeroki wybór cichetti. Niestety nie było nam dane tam zjeść, gdyż w porze, gdy tam przyszliśmy, właśnie zamykali na popołudniową przerwę. Zdążyłam tylko się napatrzeć i wybrać, ale nie zamówić ;) Jednak wszystko wyglądało baaardzo smakowicie, więc polecam.
  • Restauracja Al Nono Risorto lub Osteria Nono Risorto, na granicy dzielnicy Santa Croce i San Polo
    Wg Tripadvaisora: nr 183 wśród 1251 miejsc w "Restauracje". Wg opinii Google: 4,3/5 z 349 opinii.
    Spora restauracja w prostym stylu z zewnętrznym ogródkiem wśród zieleni. Dania z makaronu, gnocchi i pizze.
  • Restauracja Trattoria Bar Pontini, dzielnica Cannaregio
    Wg Tripadvaisora: nr 16 wśród 1251 miejsc w "Restauracje". Wg opinii Google: 4,4/5 z 446 opinii.
    Rewelacyjna restauracja (choć w nazwie ma trattoria bar) koło naszego mieszkania. Pyszne jedzenie w niskich cenach. Wieczorami ustawiała się spora kolejka oczekujących na stolik, co jest dobrym znakiem. A i za dnia musieliśmy czekać ok. 10 min, aż coś się zwolniło. Cena tiramisu 8 EUR może odstraszać, ale otrzymuje się wielką miskę deseru na 2 osoby. I to smacznego deseru :)

Czy mówiłam już, że zakochałam się w Wenecji? :) Ledwo wróciłam, a już tęsknię...

Wenecję polecają

1 komentarz:

  1. Super podróż, super relacja. Pozdrawiam i całuję.

    OdpowiedzUsuń