piątek, 22 stycznia 2016

"Tessa d'Urberville" Thomas Hardy

               Jedna z tych książek, po których przeczytaniu czytelnik (a właściwie czytelniczka) powinien poczuć się szczęśliwy, że żyje w XXI wieku. Wiele kobiet marzy o przeniesieniu się do wiktoriańskiej Anglii i przeżyciu miłości rodem z "Dumy i uprzedzenia" czy "Dziwnych losów Jane Eyre". Czy ktoś jednak chciałby przeżyć historię Tessy d'Urberville?

            Ubogi pan Durbeyfield dowiaduje się, że jego rodzina wywodzi się z rycerskiego rodu d'Urbervillów. Postanawia więc skorzystać z okazji i nawiązać znajomości z rzekomymi krewniakami, rodziną, która po dojściu do majątku, przybrała to nazwisko. Jego córka Tessa rozpoczyna pracę u pani d'Urberville i staje się obiektem zainteresowania swojego rzekomego kuzyna, Aleca. Wszyscy liczą na małżeństwo tych dwojga. Alec ma jednak inne zamiary. Kiedy Tessa opiera mu się, ten ją gwałci. Zhańbiona bohaterka powraca do rodzinnego domu, gdzie rodzi nieślubne dziecko, które wkrótce umiera. Po dwóch latach od tragedii Tessa próbuje na nowo ułożyć swoje życie. Wyjeżdża do Talbothays, gdzie najmuje się do pracy dójki na farmie mlecznej. W miejscu, w którym nikt nie wie o jej „grzechu”, spotyka mężczyznę, w którym zakochuje się z wzajemnością, jednak przeszłość ciągle ją ściga i uniemożliwia zaznania prawdziwego szczęścia. Duchy przeszłości wracają pod najgorszą postacią, a przeznaczenie nie daje się oszukać. 

Tessa może denerwować swoją rolą męczennicy i dość bierną postawą wobec nieszczęść. Możliwe, że zostałaby w moich oczach taką dobrą, uczciwą dziewczyną, postacią bardzo jednostronną, którą Hardy skonstruował w ten sposób, aby uwydatnić ogrom i niesprawiedliwość spadających na nią nieszczęść. Wszystko zmienia jednak świetne, tragiczne zakończenie, które nadaje jej charakterowi szczególną rysę. Wtedy jeden, jedyny raz Tessa zbuntuje się przeciwko losowi. I to zakończenie sprawia, że główna bohaterka wydaje się ciekawą kreacją kobiecą. Zresztą żadna postać nie wzbudza specjalnej sympatii. Alec d’Urberville to bohater z gruntu zły i takim pozostanie, nawet jeśli w pewnym momencie rzekomo zmienia się na lepsze. Angel na początku może wydawać się księciem z bajki. Później jednak rozczarowanie nim jest tak wielkie, że pozostaje już tylko niepowstrzymana antypatia i gwałtowna ochota przemówienia mu do rozumu. 

Podtytuł "Historia kobiety czystej" celnie określa tematykę utworu. Książka napisana została w okresie wiktoriańskiej Anglii, gdy miarą człowieka był jego status materialny i społeczny przy zachowaniu pozorów przykładnego życia (co wiemy między innymi od Jane Austen). Thomas Hardy wyłamuje się jednak z tego trendu. "Tessa d'Urberville" jest pochwałą zalet charakteru, czystego serca, gdzie godną szacunku jest szczera postawa życiowa człowieka skierowanego na czynienie dobra oraz pokora. Losy bohaterów naznaczone są fatalizmem i tragizmem. Postaci są tak dokładnie wykreowane i opisane w każdym szczególe oraz niuansie osobowości, iż pozwala to czytelnikowi postawić się w ich sytuacji, jednać się z nimi poprzez odczuwanie empatii. 

W wiktoriańskiej Anglii kobiety takie jak Tessa były potępiane. Choć bohaterka została wykorzystana, to przylepia się jej łatkę rozwiązłej i nieczystej. Wykorzystana kobieta staje się ofiarą ostracyzmu, gdy mężczyzna utrzymujący pozamałżeńskie stosunki jest wolny od jakiejkolwiek krytyki społecznej. Autor doskonale ukazał podwójną moralność stosowaną wobec kobiet i mężczyzn. 
Książka napisana w czasach pruderyjnych, została odrzucona przez pierwszego docelowego wydawcę jako zbyt śmiała obyczajowo. Dzisiaj nie widzimy w powieści nic, co mogłoby nas zadziwić w zachowaniach ludzkich. Ich podłe postępowanie znamy aż zbyt dobrze. Kobieta z nieślubnym dzieckiem zawsze będzie ladacznicą. A przecież mogła, jak Tessa, zostać zgwałcona. Natomiast na "skoki w bok" wiarołomnych mężczyzn przymykało się, i nadal przymyka, oczy. Kobiety mają w sobie więcej siły do wybaczania niż mężczyźni z podkopanym ego (wystarczy spojrzeć na zachowanie Angela po tym, jak dowiedział się o sekrecie Tessy).

Mimo moich pierwotnych obaw czyta się „Tessę” dość dobrze, a losy tej nieszczęśnicy nawet wciągają, mimo że nie ma tu porywającej, toczącej się w szybkim tempie, akcji. Powieść niesie ze sobą wielki ładunek emocjonalny - przygnębienie, złość, nadzieja przeplatają się nieustannie. Chyba najbardziej pamiętamy te książki, które wzbudziły w nas duże emocje: podekscytowanie, zachwyt, radość czy też wzburzenie lub irytację. Warto przeczytać "Tessę d'Urberville" choćby dla tych emocji czy dla odświeżenia sobie spojrzenia na społeczną obyczajowość.

Polecają 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz