Książki Dana Browna, powieści z cyklu "Robert Langdon na tropie", albo się kocha albo nienawidzi. Na wieść o jego nowej książce można albo wywrócić oczami ze zdziwienia, bo "ile można pisać tej sztampy", albo oczy rozbłysną z radości na myśl o kolejnej wciągającej intrydze. Przyznam szczerze, że należę do grona lubicieli jego twórczości. Owszem, to sztampa, każda jego kolejna powieść podobna jest do poprzedniej. Nie można mu jednak zarzucić braku wiedzy, wyobraźni, zdolności do budowania napięcia i przykuwania uwagi czytelnika. Jego książki, choć długie i nasycone detalami, czyta się łatwo i przyjemnie. Wszystkie poprzednie pochłonęłam ekspresowo. Cóż. Po prostu go lubię.
Zaczyna się ciekawie: główny bohater, Robert Langdon, budzi się w szpitalu, nic nie pamiętając z poprzednich dwóch dni, próbuje zgadnąć, co robi we Włoszech, dlaczego ma koszmarne wizje i dlaczego chcą go zabić. Powoli odkrywa, że został wciągnięty w bardzo dobrze uknutą intrygę szaleńca-nihilisty, który odwołując się do dzieła Dantego "Boskiej Komedii" prowadzi grę z Langdonem. Bardzo ciekawy niecny plan Tego Złego, dobry system działania i kojarzenia faktów przez Langdona (i to prawie bez korzystania z internetu, ktorego bohater chyba się boi;) ), jego wspomnienia, znaczenie symbolów i samej „Boskiej Komedii”. Ogólnie wciąga jego sposób myślenia i łączenia faktów w całość. Czyli nieco przewidywalnie, ale wciągająco, jak zawsze u Browna. Plus za odbiegnięcie od tematyki i symboliki kościelnej, która stanowiła bazę intryg w poprzednich powieściach.
Podczas gdy w poprzednich tomach przygód harvardzkiego wykładowcy Dan Brown przypatrywał się sekretnym spiskom iluminatów czy masonów, tak teraz Amerykanin bierze na warsztat świecką ideologię – transhumanizm. Podnosi też problematykę potencjalnego przeludnienia Ziemi. Bohaterowie "Inferno" są świadomi zagrożeń, jakie w przyszłości mogą spotkać ludzi – według obliczeń naukowców, do 2050 roku zapotrzebowanie na żywność, zwłaszcza mięso, podwoi się, zaś o 30% wzrośnie zapotrzebowanie na wodę. Ludność świata może przekroczyć wówczas 9 miliardów. Brown uwrażliwia na problem przeludnienia, lecz choć jego ton wydaje się być alarmistyczny, rozstrzygnięcia, jakie proponuje, mogą zaskoczyć niejednego czytelnika. Pisarz prowokuje, gdyż, jak mówi, chce zmusić wszystkich do głębszej refleksji. Niewiedza lub brak stanowiska w sprawie nie są dla niego rozwiązaniem. W końcu najmroczniejsze czeluście piekieł zarezerwowane są dla tych, którzy zdecydowali się na neutralność w dobie kryzysu moralnego. I mnie zmusiło to do myślenia. Jakie wysnułam wnioski, nie powiem, gdyż nawet mnie samą one przeraziły...
Dan Brown chętnie korzysta ze sprawdzonych sposobów na przyciągnięcie uwagi czytelnika. Język powieści jest jak zawsze bardzo przystępny, rozdziały krótkie, a ich zakończenia zaskakujące (dalece odbiegające od tego, jakie przewidywałam) ale i niedopowiedziane. Oprócz paranaukowych dygresji, brak tu obszernych objętościowo opisów świata przedstawionego czy monologów wewnętrznych postaci. Akcja toczy się na przestrzeni dwudziestu czterech godzin (niesamowite, ile może wydarzyć się w ciągu doby!). Tym razem aż w trzech lokalizacjach – we Florencji, Wenecji i Stambule. Po raz kolejny czytelnik ma możliwość obserwowania przebiegu zdarzeń z perspektywy kilkorga bohaterów. Autor namnaża zagadki i nakłada różne maski na swoich bohaterów. Nigdy wcześniej Robert Langdon nie musiał tak często zastanawiać się, kto jest jego przyjacielem, a kto jego wrogiem. Wydaje się jednak, że dotychczasowa formuła pisania Dana Browna już się wyczerpuje. Jest to wzór pisania dobrze znany z poprzednich powieści. Chciałabym czegoś zupełnie nowego.
Ale Dan Brown to Dan Brown i taki ma styl. Mistrz jednego stylu. Jest świetnym kreatorem literackiej fikcji, którą opiera na znanych faktach. To tutaj pojawiają się znane i nieznane (ale istniejące ponoć) organizacje, od których może wiele zależeć. I, mimo że to fikcja, to przedstawiony w powieści problem nakłania do refleksji i zadawania pytań: A gdyby tak było faktycznie? Czy takie zagrożenie w ogóle jest możliwe? Osobiście chyba nie chcę znać odpowiedzi na te pytania.
A co do samej książki, to, mimo że nie uważam jej za najlepszy tytuł Browna, i tak zachęcam - przeczytajcie. Nie zabierze Wam to dużo czasu, bo tytuł ten wciąga się równo i bezproblemowo.
- Autor: Dan Brown
- Tytuł oryginału: Inferno
- Przekład: Robert J. Szmidt
- Liczba stron: 592
- Rok wydania: 2013
- Oprawa: twarda z obwolutą
- Wydawca: Sonia Draga, Wydawnictwo
Uwielbiam, zaczęłam wczoraj i nie mogę się oderwać!:) Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńczerrrwonaporzeczka.blogspot.com