Jesień. Jak jesień to grzyby. Jak są grzyby, to musi być koniecznie sos grzybowy. W dzieciństwie chętnie i często chodziłam z rodzicami do lasu na grzyby. Co roku jeździliśmy też na Mazury na opieńki. Rodzice do tej pory jeżdżą, ja niestety z braku czasu i wyprowadzenia się do innego miasta nie mam już tylu możliwości. Trochę mi szkoda, ale cóż. Mówi się trudno i idzie na ryneczek. Przy odrobinie szczęścia trafi się na miłego pana bądź panią z grzybami na straganie i za parę złoty kupi się porcję fajnych grzybków. Ja nabyłam piękne, dorodne podgrzybki, z których ugotowałam sos. Taki jak w dzieciństwie - z dużą ilością cebuli i świeżego tymianku prosto z balkonowego ogródka;)
Składniki (na 3-4 porcje):
- 500g grzybów (u mnie podgrzybki)
- 2 cebule
- 200ml jogurtu greckiego (mama dawała śmietanę)
- sól, pieprz
- świeży tymianek
- olej do smażenia
Cebulę drobno siekamy, podsmażamy na oleju, aż będzie miękka. Grzyby kroimy na mniejsze cząstki, podsmażamy chwilę. Razem z cebulą. Dolewamy jogurt, doprawiamy przyprawami i tymiankiem. Dusimy razem, aż sos zgęstnieje, a grzyby będą miękkie. Jeśli sos stałby się za gęsty, można podlać nieco śmietaną, mlekiem, bulionem lub nawet białym winem. Robiłam kurki na białym winie, więc może i podgrzybkom by pasowało;)
Jesień, jesień, ach, to Ty... Parę migawek z niedzielnego zamglenia. W Poznaniu mgła gęsta jak mleko utrzymywała się praktycznie cały dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz