niedziela, 16 września 2012

"Tysiąc dni w Wenecji/Toskanii/Orvieto" Marlena de Blasi

              Smakowita trylogia Marleny de Blasi dla wszystkich wielbicieli dobrej kuchni, szczególnie włoskiej. Włochy - Wenecja, Toskania, Orvieto. Amerykanka i Włoch. Betonowe pudełko, wiejski domek, miejski pałac. Oliwki, pomidory, kwiaty cukinii, jagnięcina, focaccia, wino... Krajobrazy i Włosi. Piękny obraz Włoch, ich mieszkańców i kuchni. Szczególnie kuchni. Nawet jeśli nieco stereotypowy. 



Latem udałam się podróż do Włoch, nie dosłownie, ale za sprawą magicznych opisów w książkach Marleny de Blasi "Tysiąc dni w Wenecji/Toskanii/Orvieto". Są to książki, które oddziałują na wszystkie zmysły, ponieważ główną rolę odgrywają tytułowe Wenecja, Toskania i Orvieto. Nie są one tłem do wydarzeń, lecz bohaterem, których losy śledzimy. W pierwszej części chadzamy krętymi uliczkami magicznej Wenecji, odwiedzamy zabytkowe kościoły, poznajemy jej historię, a także temperament i zwyczaje Wenecjan. W kolejnej części przenosimy się na malowniczą, gorąca, pachnącą ziemią wieś, gdzie wśród małych domków, pól i lasów żyją przyjaźni ludzie, którzy pamiętają dawne zwyczaje, smaki, przepisy, bardzo gościnni i towarzyscy, zawsze gotowi do wspólnego biesiadowania. W ostatniej części poznajemy miejską, bardziej nowoczesną, już nie tak przyjazną i gościnną stronę życia we Włoszech, które bohaterowie szykują sobie w miejskim, renesansowym pałacu (!). Marlena de Blasi ma dar dzięki któremu wszystko to widzimy, czujemy i słyszymy, opisy są bardzo bujne, co pobudza wyobraźnię, i bardzo smakowite, co pobudza kubki smakowe.

Początkowo Marlena czuje się wyobcowana i zagubiona, spacerując ulicami Wenecji. Można powiedzieć, że to jedzenie pozwoliło jej spotkać wielu cudownych ludzi na swojej drodze, jak np. Fernanda.  Nie przeszkadzało mi, że romans tych dwojga jest tak idealny, że aż nieprawdopodobny, w obliczu całego piękna i magii Wenecji wydało mi się to bardzo naturalne. Bohaterka podróżując po Włoszech poznaje Wenecjanina, który od razu wyznaje jej miłość. Romans wybucha z dnia na dzień. Zakochana Marlena postanawia całkowicie odmienić swoje życie, sprzedać wszystko w rodzinnych Stanach, wyjechac do Włoch i wyjśc za mąż za Fernanda. Ani jej dorosłe dzieci, ani przyjaciele nie są zachwyceni. Mimo to wyjeżdża, zaczyna poznawać Włochy jako ich mieszkanka a nie turystka, jak dotychczas (jako krytyk kulinarny bywała już tam wcześniej). Jest to powieść o drugiej młodości. Opowiada o tym, jak cieszyć się z życia mimo upływających lat czy nadciągającego smutku. 

Trylogia "Tysiąc dni w..." jest także cudownym zbiorem przepisów kulinarnych, jako że pasją głównej bohaterki, Marleny, jest gotowanie, ale odnajduje przyjemność także w codziennych czynnościach takich jak rozmowa ze sprzedawcami na bazarze. Niezwykle ważnym aspektem całej trylogii jest kuchnia włoska. Na łamach powieści odkrywamy smaki i aromaty pomidorów, dzikich trufli, borowików, ale także tajniki wyrobu oliwy z oliwek, chrupiącego chleba czy rubinowego wina. Szczególnie w drugiej części wiele miejsca poświęcono przepisom - nie tylko na łamach samej powieści, ale także na końcu praktycznie każdego rozdziału znajdziemy jakiś przepis. Wszystkie chciałoby się od razu wypróbować. 

Książka Marleny de Blasi jest skierowana głównie do kobiet i z całą pewnością znajdą się osoby, które okrzykną „Tysiąc dni w...” czytadłem. Z całą pewnością i ja znajdę się wśród tych osób, ze względu na fakt, iż trylogia ta jest dosyć lekką i przyjemną lekturą, w sam raz na wakacje. Trylogię zaczęłam (nieświadomie) od środkowej części, która mnie oczarowała. Bez wahania ruszyłam do księgarni po dwie pozostałe. Dla mnie wszystkie trzy części stanowią lekturę magiczną, bardzo oddziałującą na zmysły - niemal czujemy gorące, słoneczne powietrze Toskanii, smakujemy smażone kwiaty cukinii, dotykamy  ścian set-letnich budynków. To powieść niosąca przesłanie mówiące o tym, że nigdy nie należy odwracać się do życia plecami, o czym przekonuje nas historia uczucia jakie narodziło się  pomiędzy amerykańską dziennikarką i włoskim bankowcem; historia uczucia, jakie rodzi się pomiędzy dojrzałymi ludźmi, którzy niejednokrotnie przestają wierzyć w to, że w ich życiu coś się jeszcze zmieni i spotka ich coś dobrego, coś lub ktoś, co/kto nada życiu smak - dosłownie i w przenośni.

Polecam każdemu !


1 komentarz: