Lubię tzw. babską literaturę/"chick-lit". A cóż może być bardziej kobiecego niż lekko snująca się (o)powieśc o kobiecie w kwiecie wieku, ale na zakręcie, która wielką historię miłosną ma już za sobą (a może nie)? A jeśli dodamy do tego piękne okoliczności przyrody, jakie tworzą prowansalskie pejzaże... robi się bardzo ciepło, klimatycznie i romantycznie.
Bo każdej kobiecie należy się jedno zagubione lato...
Heidi. Trzydziestoletnia wdowa, która wcale nie ukrywa swego żalu po stracie ukochanego (wielbionego i hołubionego) męża. Matka Abbota, nieco neurotycznego (skutki nadopiekuńczości i przenoszenia swoich wdowich smutków na dziecko?) parolatka. Od śmierci męża minęło już sporo czasu, a ona wciąż nie może się z jego stratą uporać. Jej matka postanawia wysłać ją z Ameryki, gdzie mieszkają, do jedynego miejsca, które może ozdrowić jej smutną duszę - do rodzinnego domu w Prowansji. Do miejsca magicznego w cieniu pradawnej góry Sainte-Victoire, gdyż, jak twierdzi, każdej kobiecie należy się jedno zagubione lato. Czy się uda? Czy Heidi odnajdzie siebie, wewnętrzny spokój, radośc z życia? Czy magia góry pomoże? Kogo spotka? Czy można otworzyć się i przeżyć drugą miłość? Może wystarczy po prostu powolic sobie na zagubione lato...
Jeśli istniało więcej wersji mnie, a ja się od nich odcięłam?
"Prowansalski balsam..." to ciepła, klimatyczna, lekko ckliwa (ale tylko lekko) książka dla kobiet i o kobietach - matkach, żonach, wdowach, ciotkach, romantyczkach, buntowniczkach, poszukiwaczkach szczęścia. O sile miłości, o stracie, o żalu i smutku. O nieporadności i o sile ducha, która wraz z odrobiną pomocy rodziny i "kopniakiem na zachętę", potrafi pomóc stanąć na nogi. O tym, że nie należy zamykać się na świat niczym w szklanej kuli, tylko otworzyć się, pozwolić sobie na zamknięcie pewnego rozdziału, by żyć dalej. Powieść niesie pogodę ducha i uczy wiary w lepsze jutro. To takie studium duszy o złamanym sercu, które pomału się skleja. Napisana jest przystępnym, delikatnym językiem nasyconym emocjami. Idealne do powolnego czytania w pogodny dzień w parku, w kawiarni przy kawie. Akcja snuje się niespiesznie i tak też trzeba czytać tę powieść - smakować każdy pejzaż Prowansji, każdy smak tradycyjnej kuchni. Tych smaków też nie zabraknie - wspomnieć należy choćby kurczaka po prowansalsku czy tartę z jabłkami. Pysznie, pięknie, pamiętliwie. Polecam!
Prowansalski balsam na złamane serca
Autorka: Bridget Asher
Tytuł oryginału: The Provence Cure for the Brokenhearted
Przekład: Ewa Rudolf
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011
stron: 412
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz