niedziela, 15 października 2017

Trylogia Sienkiewicza - "Ogniem i mieczem", "Potop" i "Pan Wołodyjowski"

              Kiedy nieco ponad rok temu przeprowadziłam się do Francji, stwierdziłam, że pora przeczytać trylogię Sienkiewicza. Tak trochę jak Ci emigranci na obczyźnie, dla których pisane były owe trzy powieści, dla pokrzepienia serc. Lubię czytać, czytam sporo, również powieści historycznych, ale trylogii - wstyd się przyznać - nie przeczytałam. Nawet w szkole. Na szczęście nadrobiłam to, co wyszło mi na dobre, gdyż wszystkie trzy powieści są warte poświęcenia im i czasu, i uwagi, i serca:)





              Mam wrażenie, że wiele osób czyta pierwszą część "Ogniem i mieczem", kilka - "Potop", a "Pana Wołodyjowskiego" najmniej. Zwykle omawia się poszczególne części osobno, ja postanowiłam potraktować je jako całość. Dlaczego? Po pierwsze: bohaterowie. We wszystkich trzech częściach pojawiają się ci sami bohaterowie. Zmienia się tylko tło obyczajowo-historyczne  powieści, a tym samym  bohaterowie drugoplanowi, co bardzo urozmaica treść trylogii. Po drugie: treść omawianego  utworu – trylogia to jedność pod kątem czasu akcji.  Można to samo powiedzieć o miejscu akcji. Tu również istnieje jedność - Polska. Kraj, którego w chwili powstawania trylogii,  nie było przecież na mapie świata, był pod zaborami. Henryk Sienkiewicz postanowił w swych powieściach „skleić ” trzy zabory w jedno. W Polskę szlachecką. Tą Polskę, którą pokolenie dziadów pana Henryka dobrze jeszcze pamiętało.
             O czym traktuje trylogia? O chlubnych chwilach z historii Polski, o wielkich bitwach z najeźdźcami Rzeczypospolitej, o ostatnich rycerzach i sarmackiej szlachcie. "Ogniem i mieczem" to przełom lat 40. i 50. XVII w., powstanie Chmielnickiego na Ukrainie. Kozacy i chłopstwo ruskie się buntuje przeciwko Koronie Polskiej. Istotnym punktem jest tu obrona Zbaraża. Bohaterem twierdzy zostaje Jan Skrzetuski. Postać tę Sienkiewicz wzorował na historycznej osobie Mikołaja Skrzetuskiego. Pochodził on z dość biednej rodziny, przyczynił się walnie do wielu zwycięstw polskich wojsk w walce z Kozakami, a w późniejszym czasie z Rosją. Wydaje się, że Mikołaj nie był tak romantyczny jak powieściowy Jan. Mikołaj nieomalże zmusił podkomorzankę Zofię Zawadzką do ślubu. Ten to szlachcic rzeczywiście zupełnie jak w „Ogniem i mieczem” przedarł się w przebraniu wieśniaka ze Zbaraża z wiadomością o niezbyt dobrej sytuacji obrońców twierdzy. Autor trylogii jednak niezbyt wiernie odtworzył całą obronę Zbaraża. Mówiąc oględnie: ubarwił opowieść. Ale czy musiał być wierny historii? Przecież nie był historykiem, a jego cel – pokazać patriotyzm szlachty polskiej – został osiągnięty. 
             Trzeba  w tym miejscu (i to koniecznie! omawiając trylogię bez tego się nie można się obejść) przywołać wątek przyjaźni Jana Skrzetuskiego z panami Onufrym Zagłobą, Longinusem Podbipiętą i Michałem Wołodyjowskim. Są to bardzo ciekawi, pełni kolorytu mężczyźni. Pan Zagłoba, rubaszny, nie stroniący od kielicha, był mitomanem, ale to nie nastręczało mu kłopotów. Wręcz przeciwnie - umiał zjednywać sobie ludzi. Opowieści pana Zagłoby przeszły do historii. Jaki on inteligentny - wymyślać takie przezabawne historie! 
            Longinus Podbipięta przeciwnie niż pan Zagłoba  - jest "długi i chudy", budzi swoim zachowaniem sympatię wśród ludzi. Cechuje go przyjazne usposobienie dobroć, szczerość, bogobojność, a także litewska mowa, która wyróżniała go spośród wszystkich bohaterów. Człowiek ten bardzo szybko nawiązywał przyjaźnie, czego dowodem mogą być jego mocne więzy ze Skrzetuskim, Wołodyjowskim i Zagłobą, których poznał stosunkowo niedawno. Ma jeden cel w życiu: ścięcie swoim rodowym mieczem trzech głów nieprzyjaciela na raz. 
           W przeciwieństwie do podstarzałego, brzuchatego Zagłoby oraz "długiego i chudego" Podbipięty Michał Wołodyjowski jest młody i niskiego zrostu, skromny i niezwykle waleczny.  Ze względu na swój niski wzrost nazywany był ,,małym rycerzem”, ale to nie odbierało mu wielkości. Prawy Polak, patriota, dzielny rycerz, odważny i karny. Mistrz w pojedynkach i na polu bitwy, szczególnie w prowadzeniu walk podjazdowych, niezrównany szermierz i dowódca. Zwano go ,,pierwszą szablą Rzeczpospolitej”. Jego odwaga i waleczność znane były w całym kraju. I tę postać Sienkiewicz wzorował na historycznej postaci Jerzego Wołodyjowskiego.
              Przez całą trylogię przewijają się trzej z powyższych bohaterów, nie zawsze jednak będąc w centrum wydarzeń. Jak np. w "Potopie", drugiej części trylogii, w której śledzimy losy chorążego Andrzeja Kmicica. Jest on jak d'Artagnan przy trzech muszkieterach. Początkowo opowiedział się po stronie Radziwiłłów – potężnego rodu magnackiego wspierającego Szwedów w ich najeździe na Rzeczpospolitą (tzw. "potop szwedzki" z lat 1655–1660). Uznany przez szlachtę i narzeczoną za zdrajcę, postanawia się zrehabilitować. Pod przybranym nazwiskiem, Babinicz, bierze udział w obronie Jasnej Góry, własną piersią osłania króla Jana Kazimierza przed wrogami i bohatersko walczy z nieprzyjacielem do zakończenia wojny. W powieści Sienkiewicza najważniejszym punktem tejże wojny jest obrona klasztoru w Częstochowie opisana przez autora na podstawie wspomnień spisanych przez przeora Kordeckiego, w nieco zmodyfikowanej formie. Czemu zmodyfikowanej? Celem Sienkiewicza, jak już wspomniałam, było wzbudzanie patriotyzmu w rodakach.  Należało tak dopasować fakty historyczne, aby nie zaszkodzić historii, a jednocześnie obronić honor i patriotyzm Polaka. 
             W dwóch pierwszych częściach trylogii Michał Wołodyjowski owszem występuje, ma do odegrania pewną rolę, ale raczej jako postać drugoplanowa. Dopiero w trzeciej części staje się głównym bohaterem. Powieść "Pan Wołodyjowski”  stała się  pieśnią "o Małym Rycerzu" - pieśnią o przejawie patriotyzmu dzisiaj mało spotykanym, takim do końca, do ostatniego tchnienia życia. Motyw obrony oblężonego przez Turków Kamieńca Podolskiego (1672) w czasie wojny z Turcją jest kluczowy w końcowych rozdziałach powieści. Główni bohaterowie dzieła przygotowywali się do tego bardzo dokładnie. W czasie walki Wołodyjowski chodził po murach, wszystkiego doglądał, dodawał odwagi i otuchy. Sytuacja obrońców Kamieńca jest jednak nie do pozazdroszczenia. Informacje z zewnątrz nie są pocieszające. Ludzie ze strachu przed okrucieństwem i bezwzględnością Turków oddają im bez walki kolejne miasta i twierdze. Nadchodzi wieść o upadku pobliskiego Żwańca. Także mieszkańcy Kamieńca pragną ocalić życie. Władze miasta zamierzają jedno, Wołodyjowski - drugie. Czym to się zakończy? Powiem tak - finał tej powieści jak i całej trylogii jest rewelacyjnie pomyślany. I daje do myślenia. Po 20 latach od wydarzeń z "Ogniem i mieczem" przygody polskich trzech muszkieterów się kończą.  
              Wątki "wojenne" stanowią niewątpliwy trzon każdej części trylogii. Jednak ważne, przynajmniej z mojej perspektywy czytelniczki-kobiety, są również miłosne dzieje bohaterów. I tak w powieści w „Ogniem i mieczem” mamy Jana Skrzetuskiego i Helenę Kurcewiczównę, w „Potopie” - Andrzeja Kmicica i Oleńkę Billewiczównę, a w „Panu Wołodyjowskim” - tytułowego Michała Wołodyjowskiego i „hajduczka” czyli Basię Jeziorkowską.
              Miłość połączyła ze sobą Skrzetuskiego i Helenę. Uczucie to, które wybuchło od pierwszego wejrzenia, całkowicie zawładnęło rycerzem. Jednak miłość pomiędzy tą dwójką nie była usłana różami. Aby być razem, musieli przejść bardzo trudną drogę. Para kochanków jest niemal cały czas rozdzielona za przyczyną Bohuna, Kozaka który porywa Helenę. Sytuacja, w której dwóch mężczyzn zakochanych jest w jednej kobiecie, jest w „Ogniem i mieczem” wyraźnie wyeksponowana. Pomiędzy Bohunem a Skrzetuskim kilkakrotnie dochodzi do ostrych spięć, ale nigdy nie spotykają się naprzeciwko siebie na polu bitwy, by rozstrzygnąć konflikt. Po porwaniu Skrzetuski musi wybierać - ukochana czy ojczyzna. Z pomocą przychodzi mu Zagłoba... Wątek ten jest prosty i tradycyjny. Przedstawia bardziej romans sensacyjny, w którym miłość zakłócona obecnością i działaniem rywala kończy się szczęśliwie dla bohaterów. To urozmaicenie powoduje, że powieść jest bardziej przyjazna dla czytelnika (czytelniczki;) ) i daje wytchnienie od działań wojennych. Co charakterystyczne, Helena nie stanowi typowej indywidualności. Jej wkład w przebieg akcji jest znikomy, niewiele również mówi. Jest bardziej przedstawiona jako bóstwo, idealny przykład bohaterki kochającej i kochanej przez Skrzetuskiego. Zarówno przez swój wygląd jak i zachowanie jest uznawana za kochankę doskonałą. Stanowi raczej przedmiot akcji, a nie jej podmiot.
              W przeciwieństwie do miłości od pierwszego wejrzenia Skrzetuskiego i Heleny, małżeństwo Andrzeja Kmicica i Aleksandry Billewiczówny z "Potopu" zostało zaplanowane nie przez młodych, lecz ich przodków. Na szczęście w chwili spotkania młodzi od razu przypadli sobie do gustu. Związek Oleńki i Andrzeja był szalenie dynamiczny. Obfitował w szereg niespodzianek, niezwykłych zmian akcji, począwszy od porwań dziewczyny, poprzez najgorsze zarzuty kierowane pod adresem ukochanego, a skończywszy na wytworzeniu chłodnego dystansu między obojgiem. Choć panna wielokrotnie przebaczała przystojnemu kawalerowi, to jednak chwila ich pojednania cały czas się przedłużała. Oleńka to poważna, dumna, a jednocześnie energiczna i samodzielna osoba. Zachowuje spokój nawet w najgorszych chwilach. Jest dobrze wychowana, a w postępowaniu swym zawsze poprawna. Uosabia typ kobiety niemal idealnej, wzór patriotki, wiernej królowi i ojczyźnie. Sienkiewicz przedstawia tu wątek miłosny w inny niż w "Ogniem i mieczem" sposób. Kmicic, który popełnia najgorsze zbrodnie przez swą wybrankę, jest przez autora usprawiedliwiany. Oleńka odgrywa tu rolę przewodnika dla głównego bohatera. To miłość do niej zmienia Kmicica z dumnego i szalonego junaka w statecznego i poważnego żołnierza. Właśnie ona staje się inspiracją, sensem jego życia.
                 Wątek miłosny w "Panu Wołodyjowskim" jest najbardziej rozbudowany. Stanowi niemal połowę powieści. Główny bohater, po przeróżnych perypetiach miłosnych żeni się z Basią Jeziorkowską. Ta para jest nierozłączna i właśnie wokół nich rozgrywa się cała akcja. Basia idzie za nim w stepy decydując się na życie koczownicze. Bierze nawet udział w pogranicznej potyczce z nieprzyjacielem. Z szaloną namiętnością zakochuje się w niej Azja Tuchajbejowicz. I tu ich szczęście zostaje zmącone przez osobę trzecią. Turek próbuje wszak porwać panią Pułkownikową. Gdy wybucha wojna z Turkami, a Wołodyjowski zostaje oddelegowany do obrony twierdzy kamienieckiej, Basia wyrusza za nim do Kamieńca. Pragnie z nim dzielić całe swoje życie, a tam wspólnie chce znosić trudny walki. Nazywana jest żartobliwie przez samego Sienkiewicza „hajduczkiem”, czyli opryszkiem. Stanowi przeciwieństwo poprzednich bohaterek trylogii. Posiada niezwykle żywy temperament. Można by rzec, że wszędzie jej pełno. Jest wieczną optymistką, patrzy na świat przez pryzmat „różowych okularów”, czyli z humorem. Daje sobie radę w różnych opresjach i zawsze wychodzi z nich cało. Po wyjściu za mąż nie odstępuje Wołodyjowskiego na krok, aż do śmierci. Mówi: „gdzie ty, tam i ja, Michale”. 
              Podniosły ton przytoczonych słów Basi, jak i całego zakończenia "Pana Wołodyjowskiego" powoduje, że odbiorca trylogii miał poczuć się podniesiony na duchu, w jego serce miała zostać wlana otucha, choćby okupiona wyrzeczeniami i poświęceniami. Idea "ku pokrzepieniu serc" jest myślą przewodnią i głównym celem powstania całego cyklu, co autor skrupulatnie podkreślił na końcu ostatniej części. Cykl ten powstał, kiedy Polska znajdowała się pod zaborami, a zaborcy coraz bardziej nasilali procesy wynaradawania. Autor pragnął przywrócić godność narodowi. W swoich powieściach pisarz kreował postacie-wzory takie jak: Jarema Wiśniowiecki, Jan Skrzetuski, Longinus Podbipięta, Michał Wołodyjowski, Stefan Czarnecki, Andrzej Kmicic, a których życie można było naśladować. Poprzez swoje życie nawoływali rodaków, by nigdy nie zapominali o ojczyźnie. Całkowite poświęcenie swoich sił, a nawet życia dla zagrożonego rodzimego kraju było wręcz ich obowiązkiem. Czyż za ojczyznę nie oddał życia Longinus Podbipięta i Wołodyjowski w Kamieńcu? Sienkiewicz zauważył, iż tylko wspólne podjęcie inicjatywy przez cały naród może przynieść wymarzone efekty. Polacy potrzebowali dowódcy wyjątkowego, którego można by nazwać mężem opatrznościowym. Wodza, który wyrósł ,,nie z soli ani z roli, ale z tego, co go boli" (Stefan Czarniecki). A w wielu umysłach rodaków, Sienkiewicza również, była głęboko zakorzeniona myśl, iż boska opatrzność nad nami czuwa i nigdy nie opuści (walki obronne Jasnej Góry).
             Wiele pokoleń wychowało się na tej właśnie lekturze. Bardzo wiele osób za sprawą tych powieści poznawało nie tylko historię swojego narodu, ale też język. Wiele pojedynczych zwrotów weszło do naszego słownika mowy potocznej. Najbardziej znane to oczywiście "kończ waść, wstydu oszczędź", "mów mi wuju", "Ojciec, prać? Prać!", "Jędruś, jam twych ran nie godna całować!". 
             I dla mnie była to niezwykła przygoda z tą tak znaną grupą bohaterów. Wędrowałam po stepach, denerwowałam się w czasie bitew i potyczek, śmiałam się z dowcipów Zagłoby, kochałam jak Skrzetuski, Kmicic czy Wołodyjowski. Trylogia rzeczywiście uczy miłości do ojczyzny, wiary w przyszłość i walki za dobrą sprawę. Może to górnolotne sformułowania w dzisiejszych czasach, ale kto wie, może dziś powinniśmy jeszcze bardziej niż dawniej nasycać serca miłością do ojczyzny? Mam wrażenie, że patriotyzm w nas zanika. A przecież wolność (również ta demokratyczna) nie jest dana raz na zawsze... 

Lekturę polecają


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz