niedziela, 9 sierpnia 2015

"Pani Bovary" Gustave Flaubert


             Sięgnęłam po "Panią Bovary" z ciekawości, z chęci sprawdzenia, co kryje w sobie ta pozycja klasyki literatury światowej. Tym bardziej, że weszła w skład lektur szkolnych w liceach. Za moich czasów nie była nawet lekturą nieobowiązkową. I szczerze mówiąc bardzo mnie zastanawia, jaki jest odbiór tej powieści przez młodzież, jak się im ją czyta? Czy ich nie nuży jak mnie?
Uwaga! O ile zwykle w moich recenzjach starałam się nie zdradzać zbyt wielu szczegółów  fabuły, o tyle w przypadku tej powieści czuję, że jestem do tego zmuszona (choć będę to robić ostrożnie), by odpowiednio oddać jej klimat i moje odczucia po lekturze dzieła Flauberta. Jeśli ktoś nie chce wiedzieć zbyt wiele, niech nie czyta reszty moich przemyśleń ;)

              Główną bohaterkę powieści poznajemy w niemal sielankowej scenerii francuskiej wsi. Emma, wychowywana w klasztorze córka średniozamożnego gospodarza, wychodzi za mąż za pana Bovary, lekarza z miasta. Marzy o życiu, jakie zna z kiepskich romansów, którymi zaczytywała się w czasach szkolnych. Chce być nieustannie adorowana, stroić się, chodzić na bale, przyjęcia, do teatru, zapraszać gości do siebie i obracać się w wytwornym towarzystwie. Nie umie realistycznie ocenić swojej pozycji społecznej, szasta pieniędzmi, przez co jej mąż musi więcej czasu spędzać w pracy. Trochę z nudów, trochę z chęci zakosztowania losów powieściowych heroin, pani Bovary zostaje kochanką. Znowu czuje dreszczyk emocji, znowu jest w centrum uwagi. Zmienia się bardzo - regułą staje się sprzeniewierzanie pieniędzy i majątku męża, ukrywanie przed nim różnych wydatków, lichwiarskie pożyczki, obojętność wobec niego, czułość wobec dziecka na zmianę z totalną obojętnością (wyobrażenia Emmy o sobie jako matce i o swoim dziecku dalekie są od rzeczywistości, więc z tym też się męczy), zacierają się jej jakiekolwiek granice rozsądku, w końcu już nawet nie zależy jej na ukrywaniu związków pozamałżeńskich, dąży do ucieczki od męża, snuje jakieś irracjonalne plany nie widząc, jak bardzo studzą one zapał jej kochanków, którzy nawet od niej uciekają. 
               W moim odczuciu Emma Bovary do złudzenia przypomina stereotypową, rozpieszczoną małolatę, która nie dość, że nie jest w stanie docenić tego, co ma, to ponadto doprowadza kochających ją ludzi do nieszczęścia. Główna bohaterka okazała się narcystyczną kobietą skupioną tylko i wyłącznie na własnych potrzebach, nawet jeśli oznaczało to zaniedbanie córki czy ruinę finansową męża. Emma zdecydowanie nie wzbudziła mojej sympatii, a to zdecydowanie utrudniło mi czerpanie przyjemności z powieści. 
            Z drugiej strony jednak, czy to nie powinno nam czegoś przypominać albo - co ważniejsze - o czymś przypominać? Czy nawet współcześnie nie brak takich osób, które na przekór rozsądkowi ładują się w coś, co jest totalną pomyłką, goniąc za jakąś iluzją wielkiej miłości? Czy mało takich osób, które swoje związki oceniają jako nudne, nieudane, gdyż marzą o czymś innym (nie bardzo wiedząc, o czym), nie doceniają tego, co mają? Flaubertowi udało się dobrze opisać ten stan umysłu i serca, choć może nieco wyolbrzymiając. Emma jest kobietą niezwykle emocjonalną, przepełnioną potrzebami, których nikt w jej otoczeniu nie rozumie, z bólem serca porzucającą zasady, gdy rzuca się w wir poszukiwania spełnienia. Ciekawe, jak by sobie poradziła w naszych czasach - czy otwarcie by odeszła i potem rozczarowana szukała nowego związku i złudzeń czy faszerowałaby się prochami i alkoholem po to, by jakoś zapomnieć i zdusić poczucie nieszczęścia. Taki stan ducha nazwano bowaryzmem od nazwiska bohaterki. To stan wiecznego niezadowolenia z tego, jak wygląda nasze życie. Postaci określane tym terminem są niezwykle emocjonalne i sentymentalne. Nie potrafią znaleźć spełnienia w życiu, jakie wiodą, są wiecznie rozczarowane swą pracą, rodziną, domem. Szczęście daje im jedynie świat fantazji.
           Powieść Flaubert'a, choć napisaną w purytańskich czasach (wydana w 1857 r.), można łatwo przenieść na współczesną płaszczyznę odnajdując wiele podobieństw. Opowieść o "puszczalskiej", która przy pierwszej okazji przyprawia mężowi rogi, przypomina nieco historie opisywane przez "Pudelki" i inne brukowce. Koronki, atłasy, buciki i drogie podarunki dla kochanka brane na kredyt i pod zastaw, to z kolei spełnienie marzeń lekkomyślnych panienek, które gdyby mogły, również szastałyby pieniędzmi w centrach handlowych i butikach, nie zważając na konsekwencje. Marzenie o bywaniu w miejscach, gdzie bawi się elita i przynależność do niej, to nic innego jak mrzonki o zostaniu celebrytką, pozowaniu do zdjęć z kimś znanym i błyszczeniu na ściance z okazji otwarcia sklepu ze stanikami. 
            Powieść Flaubert'a początkowo wywołała skandal swoją nieobyczajnością. Szybko jednak stała się bestsellerem. W dzisiejszych czasach zjawisko opisane przez autora jest zbyt powszechne, by wywołać zarówno zgorszenie jak i pozytywne wrażenie na czytelnikach. Być może po części z tego powodu, a po części z powodu mojej zwyczajnej antypatii do osób pokroju Emmy momentami powieść dłużyła mi się. Co chwilę miałam ochotę wykrzyknąć "Kobieto, ogarnij się! Co ty wyprawiasz?!". Ale ciekawość końca tej historii nie pozwalała mi odłożyć książkę. Jest coś przeraźliwie pierwotnego i mrocznego w naturze ludzkiej, że interesuje nas (a niektórych nawet bawi) upadek człowieka. 
             "Pani Bovary" to książka, która chyba nigdy się nie zestarzeje, bo ludzie zawsze będą mieli wewnętrzne pragnienie bycia kimś ważniejszym, bogatszym i bardziej podziwianym. Jedni potrafią za nim podążać nie pogrążając się przy tym, inni je tłumią, a jeszcze inni, podobnie jak Emma Bovary, lecą za nimi jak ćma do ognia i ponoszą równie tragiczne konsekwencje. Daje do myślenia... I to właśnie, że powieść ta jest tak uniwersalna i dająca do myślenia, to jej wielki plus, który sprawia, że każda kobieta (i nie tylko) powinna ja przeczytać.


Mimo wszystko polecają



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz