czwartek, 8 maja 2014

Szklarska Poręba - majówkowo

               Nie bez przyczyny miałam kiedyś na ścianie plakat z napisem "Wszystko, co kocham, jest w górach". Tak, (prawie) wszystko, co kocham, jest w górach. Góry to skały, drzewa, przedzieranie się przez lasy, stąpanie po ostrych kamieniach, obcowanie z naturą. To przede wszystkim przestrzeń, wolność, oddychanie pełną piersią. To zapierające dech widoki, to endorfina i satysfakcja płynąca ze zmęczenia po całodniowej pieszej wędrówce. Dla tych wszystkich wrażeń i doznań wybrałam się na majówkę do Szklarskiej Poręby. Było po czterykroć cudownie - cztery cudowne wycieczki w cztery cudowne dni w cudownym otoczeniu i cudownym towarzystwie. Doznania i emocje - bezcenne! Akumulatorki naładowane. Czuję niedosyt...

Śnieżne Kotły
Dzień 1:
Wodospad Szklarki (7 km)
Wodospad Szklarki - drugi co do wysokości (po wodospadzie Kamieńczyka, o którym poniżej) wodospad polskich Karkonoszy. Jego wody spadają szeroką kaskadą, charakterystycznie zwężającą się ku dołowi i skręcająca spiralnie, z wysokości 13,3 m. 




Dzień 2:
Wodospad Kamieńczyka - Szrenica (ok. 13 km)
Kamieńczyk to najwyższy wodospad polskich Karkonoszy. Woda spada trójstopniową kaskadą z wysokości 27 m do przepięknego Wąwozu Kamieńczyka. Za środkową kaskadą wodospadu znajduje się, po części wykuta sztucznie przez Walończyków, jaskinia – tzw. „Złota Jama” ze skupiskami pegmatytu i ametystów. Urok i baśniowy klimat wąwozu Kamieńczyka docenił reżyser brytyjskiej produkcji „Opowieści z Narnii: Książę Kaspian”.
Z Kamieńczyka udaliśmy się na Szrenicę- szczyt o wysokości 1362 m n.p.m. górujący nad Szklarską Porębą. Jest to doskonały punkt widokowy na Kotlinę Jeleniogórską oraz Góry Izerskie, a także na Karkonosze czeskie, jako że Szrenica leży tuż przy granicy z Czechami. Nam jednak nie dane było oglądać widoków, gdyż całe dwa dni zalegała gęsta mgła, co na szczycie miało swój urok - wspinając się na szczyt wznieśliśmy się ponad mgłę (na tej wysokości to już chmury), co z góry dało wrażenie jakby widoku z samolotu lecącego nad chmurami:)





Dzień 3:
Wejście na szczyt Wysoki Kamień (10 km)
Szczyt o wysokości 1058 m n.p.m. położony w Górach Izerskich tuż nad Szklarską Porębą (na przedmieściach miasta). Ze szczytu rozciąga się panorama na Karkonosze, Góry Izerskie, Góry Kaczawskie oraz Rudawy Janowickie. Znów jednak pogoda nie pozwoliła nam oglądać widoków ze szczytu. Bardzo gęsta mgła zalegała przez dwa dni, do tego przejmujące zimno, wiatr i mróz nocą dały w rezultacie... bajkowy  krajobraz - wszystko było w przepięknej szadzi. Widoków nie było, ale też było wspaniale:) A na szczycie urocze schronisko z cieplutkim kaflowym piecem z żywym ogniem, herbata z "prądem" i chleb ze smalcem - dla mnie rewelacja!



Dzień 4:
Górna stacja wyciągu krzesełkowego na Szrenicę - Mokra Przełęcz - Śnieżne Kotły, stacja przekaźnikowa TV (10 km) 
Ostatni dzień pobytu przywitał nas wspaniałą słoneczną pogodą i bezchmurnym niebem. Jeszcze przed śniadaniem postanowiliśmy wjechać kolejką linową na Szrenicę, by przed odjazdem zdążyć dojść i wrócić ze Śnieżnych Kotłów. Bardzo zależało mi na tej wyciecze - Śnieżne Kotły to jedno z piękniejszych miejsc w tej części Karkonoszy. Udało się. Droga wiodła niezwykle malowniczym i prostym szlakiem wzdłuż szczytów. Widoki w głąb kotłów - iście alpejskie! Aż żal było wracać. Niestety musieliśmy złapać pociąg.





Nie mogę nie wspomnieć o naszym ulubionym lokalu, w którym jadaliśmy codziennie, odkąd pierwszego dnia do niego trafiliśmy. W restauracji "Niebo w gębie"  można naprawdę dobrze i smacznie zjeść. Porcje są gigantyczne! Pierwszego dnia, nieświadomi, zamówiliśmy po jednym daniu na osobę. Nie dało się całego zjeść! Półmiska (to nie był talerz, lecz półmisek;) ) nie było widać spod dań:) Schabowy największy jaki widziałam w życiu. Zupa podawana w misce wielkości dużej salaterki. Zamawialiśmy zatem jedno danie i jeden pusty talerz - można się dzielić daniem. Wielki plus za pyszny likier na dobry początek ucztowania lub na jego zakończenie, oczywiście na koszt firmy:) Dodam jeszcze, że obsługa była bardzo profesjonalna i miła, aż chciało się dłużej pogawędzić. Cena? Groszowe sprawy - 20-40 PLN za danie. Będzie nam brakowało tego miejsca:)

Pojedyncza porcja żeberek;)
Na zakończenie anegdota związana z powrotem. Zakupiliśmy bilet na bezpośredni pociąg do Poznania, co w mniemaniu PKP oznaczało, iż musieliśmy się trzy razy przesiadać! Dodam, iż początkową stacją była Szklarska Poręba, skąd pociąg rozpoczynał podróż opóźniony o 1,5 godz.! Dwa pociągi się zepsuły, trzeci kończył bieg, czwarty pełen był zatrzymujących skład kiboli. Pierwszy pociąg popsuł się przed Wałbrzychem - pociąg podstawiony na stacji Wałbrzych Główny popsuł się już na kolejnej stacji... Wałbrzych Miasto! przez co "kwitliśmy" na stacji 1,5 godziny. Pociąg z Wałbrzycha Miasto dowiózł nas do Wrocławia, gdzie kończył bieg. Ponownie ponad godzinę staliśmy za Wrocławiem, gdyż wsadzono nas (pod obstawą policji) w specjalny pociąg przeznaczony tylko dla kibiców (czytaj: kiboli) wracających z meczu żużlowego. Jak żużel lubię, tak tych kiboli nie! Co chwila zaciągali ręczny hamulec, rzucali petardami, awanturowali się - droga przez mękę:/ Ehh, do Poznania dotarliśmy z 4-godz. opóźnieniem. Cała podróż trwała 11,5 godz. A sam tylko odcinek Szklarska Poręba-Wrocław, ok.150km, pokonaliśmy w... 7 godzin!! Uwielbiam PKP :D

2 komentarze:

  1. pięknie pięknie ! ;D Nic tylko pozazdraszczać, tego obiadu na talerzu zwłaszcza! Aż się głodana zrobiłam ;P
    Prawa lewa pozdrawia ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak "Niebo w gębie" jest cudne :) również polecam :)

    OdpowiedzUsuń